poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 2

   

   Ciepły wiatr i zapach lata wpadały przez otwarte okna w jednym z miejskich szpitali w, którym leżała pewna czerwonowłosa kobieta. Mikoto jak zawsze w rocznicę zapadnięcia kobiety w śpiączkę przynosiła jej mały bukiecik żółtych oraz czerwonych róż, które miały symbolizować ją oraz jej blondwłosego syna. Jak zwykle usiadła obok  łóżka i zaczęła opowiadać jej o Narutowicza. O tym  jak bardzo się zmienił przez te trzy lata, o tym jak odnajduje się w szkole i tym podobne, kiedy  nagle coś zaczęło piszczeć,  a to coś było właśnie  zapowiedzią burzy, która wkrótce miała nadejść. Urządzenie, które stało koło łóżka Kushiny zaczęło pokazywać wzrost tętna oraz aktywności mózgu? Mikoto spanikowana wyszła z pomieszczenia aby zawołać pielęgniarki, albo lekarza, kiedy znalazła już kogoś kto mógł by z nią pójść wróciła na salę, a lekarz zaczął robić coś przy czerwonowłosej.  Nagle zapadła cisza, wszystko się unormowało i po chwili kobieta jak poparzona podniosła się do pozycji siedzącej. 
  - Naruto!! - Wykrzyczała nie wiedząc co się stało, ani nie zdając sobie sprawy z tego gdzie się właśnie znajduje, ani z tego, ile minęło czasu od tamtego zdarzenia. Nagle coś ją sparaliżowany i rozejrzała się po pomieszczeniu . Szpital..
Coś musiało pójść nie tak, skoro dalej żyła... Z zamyślenia wyrwał ją  męski głos.
  - Pani Kushino słyszy mnie pani? -Kobieta spojrzała na niego przerażonymi oczami. 
  - Co się stało, dlaczego tu jestem?! - Powiedziała głośno, prawie krzycząc, jej wyraz twarzy mówił o tym, że była przerażona.
  - Tylko spokojnie, nic się nie dzieje, nie zrobię pani krzywdy. Jest pani w szpitalu.
  - Gdzie jest mój synek!! - wykrzyczała na całe gardło. - Gdzie on jest !!!
  - Przepraszam, ale nie mam pojęcia... Spała pani trzy lata. Wiele mogło się wydarzyć.
  - Jak to trzy lata?! - Spojrzała na swoje dłonie, którymi po chwili zasłoniła oczy i zaczęła głośno płakać. Mikoto na sam ten widok zaczęło dręczyć pytanie "powiedzieć jej czy nie?" 
  - Ja... ja  muszę go zobaczyć. Tak bardzo go kocham, muszę go za wszystko przeprosić... - zaczęła się jąkać, a po tym Mikoto straciła jakiekolwiek wątpliwości. Zdecydowała, że  powie jej tu i teraz
  - Pani Kushino - zaczęła niepewnie - Naruto nic nie jest... - Czerwonowłosa spojrzała  na Mikoto przez łzy.
  - Czy... czy ty wiesz... gdzie jest moje dziecko? - Ciemnowłosa spuściła głowę. 
  - Tak... wiem... To znaczy, po tym wypadku, przygarnęłam go,  jeśli mogę to tak nazwać..
   Oczy czerwonowłosej kobiety były w nią coraz bardziej i bardziej wiatrowe, aż w końcu wypowiedziała tylko jedno krótkie ,,Arigato". Brązowooka już nie mogła wytrzymać, z oczu poleciały jej łzy, ale nie była pewna dlaczego.
   "Może to z nerwów  co się teraz stanie nie chce aby Naruto cierpiał ! Czy Kushina odbierze mi go? czy znowu zepsuje mu życie?"  - Takie myśli krążyły po głowie ciemnowłosej. Nagle zrozumiała co chce zrobić. Chciała pozbawić Matkę wszelkich praw, a to przecież jest nie dopuszczalne. Popatrzyła na nią. Siedziała tak spokojnie, jakby nigdy nic się nie stało, nie wyglądała jak alkoholik ani nikt taki. W tym momencie raczej kochającą matkę, która martwi się o własne dziecko i taka po części była prawda. Kushina była dobra kobietą, o złotym sercu ale po śmierci ojca Naruto coś w niej pękło coś z czym nie dała już sobie rady zaczęła gubić się i pić.  Dziewczyna podeszła bliżej do kobiety leżącej na łóżku.
  - Czy... chciała by pani z nim porozmawiać przez telefon? - Zapytała nieświadoma tego, jak bardzo źle robi.
Kobieta rozszerzyła oczy i wyglądała jakby zaraz miała dostać zawału .
  - Nie!  Nie chce! - wykrzyczała przerażona tym, jak Naruto może zareagować. 
  - Rozumiem... - Spostrzegła nareszcie jak wielki popełniła błąd pytając ja o to.  - Powiem mu, że się pani obudziła, a jak już się z tym oswoi poproszę, by panią odwiedził i obiecuję pani, że, niezależnie od jego odpowiedzi, przyciągnę go tu i z panią porozmawia.  Tak dłużej nie może być! - Powiedziała ostrym tonem. 
  - Dziękuje Mikoto - Powiedziała spokojnym głosem, lekko się uśmiechając. - Nic się nie zmieniłaś, dalej jesteś tą samą młodą dziewczyną, o złotym sercu. - Mikoto mimowolnie się uśmiechnęła. 
   - Nie mogę sobie pozwolić na zmianę jeżeli chce dalej zajmować się Naruto. To znaczy do czasu aż nie wyzdrowiejesz. - Uśmiechnęła się po raz ostatni, pożegnała się z kushiną i wyszła na korytarz, gdzie zadzwoniła do Naruto. 

→ ←

   Naruto siedział z Ino, pod drzwiami klasy, dalej nie wierząc ,że to wszystko o czym się niedawno dowiedział to prawda. Nagle wstał, a łza mimowolnie zaczęły płynąć po jego policzkach, otarł je i podał rękę blondynce . Dziewczyna chwyciła jego dłoń i podniosła się z ziemi, patrząc na zabłąkana minę jaj kolegi. Coś ją tknęło i mocno go przytuliła. Chłopak odwzajemnił gest, a słysząc jej głos po części powrócił do rzeczywistości.
  - Naruto głowa do góry, wszystko się jakoś ułoży - dziewczyna odsunęła się od chłopaka i popatrzyła mu w oczy - Teraz może być tylko lepiej.
  Chłopak bezwładnie przytaknął blondynce. Niespodziewanie koło nich przeszła dziewczyna o długich granatowych włosach, która zauważyła blondyna patrzącego bezwładnie w przestrzeń. Podeszła do tej dwójki i przypatrzyła się dokładnie Naruto
  - Co mu się stało? - skierowała pytanie do blondynki.
  - Kojarzysz możne, że Naruto ma trochę napięta sprawę rodzinna nie?
  - Oczywiście... A coś konkretnego się stało, czy po prostu znowu odpłynął?- spojrzała na ten nieobecny wyraz twarzy blondyna i lekko się uśmiechnęła.
  - Jego matka ona... - Przerwała biorąc głęboki oddech - ona się obudziła.
  Białooka popatrzyła na koleżankę z lekkim niedowierzaniem, ale biorąc pod uwagę jej poważną minę i nieobecnego blondyna, zrozumiała ,że to prawda. Była pewna, że Naruto nie da rady kontynuować dzisiaj nauki więc musi coś zrobić.
  - On już dziś nie da rady się na niczym skupić, może lepiej będzie jak pomogę mu i zaprowadzę go do domu... Nauczyciele powinni to zrozumieć.
  - To dobry pomysł. - Zgodziła się Ino. - To idź, a ja powiem dyrektor Tsunade, że poszliście. Lepiej weź się spakuj, bo nie wiadomo ile czasu ci to zajmie... - To mówiąc odeszła od nich i zaczęła kierować się prosto do gabinetu dyrektorki. Hinata stała jeszcze chwile patrząc na odchodzącą Ino, ale po minucie przypomniała sobie, co ma zrobić, chwyciła blondyna za ramiona i potrząsnęła nim. Blondyn popatrzył na osobę, która go wyrwała z letargu i po raz kolejny zobaczył Hinate. Coś w nim drgnęło i odskoczył do tyłu. Dziewczyna ze zdziwieniem popatrzyła na zakłopotaną twarz chłopaka, ale chcąc nie chcąc od razu się uśmiechnęła.
  - Ty chyba lubisz tracić kontakt z rzeczywistością nie ? - Zapytała lekko się śmiejąc.
  - Tak, chyba masz rację... -Odpowiedział na pytanie i lekko zachichotał. Hinata osłupiała. To za dużo jak na jeden dzień. Naruto się odzywa, uśmiecha a teraz żartuje i się śmieje?? to chyba zupełnie inny człowiek. - pomyślała drapiąc się w głowę.
  - Słyszałam co się stało... z mamą ... - Przerwała ponieważ zobaczyła, że chłopak posmutniał.- Przepraszam..
  - Nie... Nie ma za co... długo mnie nie było? - Zapytał lekko się czerwieniąc.
  - Nie wiem za dużo, ale Ino powiedziała, że mam cię odprowadzić do domu. - Skłamała, aby nie wydało się, że to był jej pomysł .
  - No nareszcie, chociaż jedna dobra wiadomość w tym marnym dniu - westchnął - Ale dam rade sam dojść do domu. - wyszczerzył się do dziewczyny.
  - Na pewno dobrze się czujesz ? - zapytała kładą blondynowi dłoń na czole.
  - Tak, a co źle wyglądam? - Znów się zaśmiał.
  - Jesteś dzisiaj jakiś inny... - Mówiła patrząc w jego błękitne oczy - Bardziej otwarty, a przynajmniej takie mam wrażenie.
  - Twój uśmiech mnie uratował ... - Zachichotał głośno - To wszystko .
Dziewczyna słysząc słowa chłopaka mimowolnie oblała się krwistoczerwonym rumieńcem co wywołało ponowny napad śmiechu u blondyna.
  - Ej no, weź nie żartuj... - zrobiła naburmuszoną minę.
  - Wcale tego nie robię... - zdziwił się odpowiedzią Hinaty - mówię poważnie .
  - Tak, oczywiście ... - odpowiedziała cicho. - Może jednak cię odprowadzę, to znaczy nie chce mi się siedzieć już w szkole, a skoro Ino wszystko załatwiła, to po co to marnować nie? - Zapytała z uśmiechem na co blondyn lekko odwzajemnił gest.
  - No raczej, po co siedzieć w szkole... są lepsze rzeczy do robienia. - Chłopak bez zastanowienia chwycił dziewczynę za rękę i pobiegł z nią w stronę klasy w, której mieli swoje rzeczy. Hinata była bardzo zdziwiona zachowaniem chłopaka, ale nie mogła też zaprzeczyć, że jej się to nie podobało. Był dzisiaj zupełnie innym człowiekiem. 
   Gdy byli już w klasie spakowali swoje rzeczy do plecaków i wyszli z sali kierując się w stronę drzwi wejściowych. Kiedy wyszli ciepłe letnie powietrze od razu wpadło do ich płuc. Szli koło siebie nie wymieniając ani jednego zdania, ale nie specjalnie im to przeszkadzało. Chłopak popatrzył na nią kątem oka i zauważył, że była bardzo rozpromieniona.
  - Z czego się tak cieszysz? - Zapytał blondyn prosto z mostu, wpatrując się w nią teraz jak w obrazek.
  - A na przykład z ładnej pogody... - powiedziała odgarniając zbłąkany włos który spoczywał na jej policzku.
  - Tylko tyle? - Zapytał zdziwiony
  - A no nie wiem, może jeszcze z tego, że jestem zdrowa, moja rodzina ma się dobrze  i może jeszcze dlatego,że idę sobie z tobą. - Uśmiechnęła się szeroko do blondyna - Z wszystkiego co dobre.
  - Dziwna jesteś - Powiedział Naruto spoglądając teraz przed siebie. - Ale w końcu tylko dziwacy są coś warci. Co nie ?
  - Może - Powiedziała lekko wyprzedzając chłopaka - A w sumie to nie wiem .
Nagle Naruto zatrzymał się pod małą kamienicą w kolorze piasku i popatrzył na nią trochę smutnym wzrokiem, co przykuło uwagę granatowowłosej.
  - Coś się stało Naruto ? - Zapytała jakby z troską w głosie .
  - Nie, to nic takiego. po prostu bolesne wspomnienia wracają... -Popatrzył w okno na drugim piętrze. Tak, to było właśnie to mieszkanie, w którym mieszkał wraz z matką przed trzema laty.
  - Przepraszam... - Powiedziała cicho, tak że chłopak ledwo mógł ją usłyszeć, po czym skierowała wzrok w stronę swoich butów.
  - Nie masz za co przepraszać, a tak w ogóle to nie za bardzo lubię to słowo... - Powiedział lekko i jak to się mówi zaczął kręcić nosem.
  - Prze... to znaczy spoko.. . - zdziwiła się jaką głupotę chciała właśnie walnąć - Głupia jestem, to dlatego. - Uśmiechnęła się leciutko tak, że prawie tego nie zauważył i westchnął głęboko.
  - To nie prawda, nie jesteś wcale głupia.
  Dziewczyna natychmiastowo popatrzyła się znów na swoje obuwie. Znów zapanowała cisza, szli  ranie w ramie, noga przy nodze, ale żadnemu z nich nie paliło się do rozmowy. Dziewczyna popatrzyła na niego, ale on tego nie zauważył, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nagle chłopak zatrzymał się, a Hinata nie zauważając tego wpadła na jego plecy. Ale na całe szczęście się nie przewrócili, bo wyglądało by to dwuznacznie.
  - Oh sorki, zagapiłam się -  Spojrzała w jego morskie oczy i coś w niej przez chwilkę kazało jej nie odrywać wzroku do jego ust, w które miała palącą ochotę się wbić, ale na całe szczęście w czas oprzytomniała. - Całe szczęście to był tylko impuls. Przecież ja nic do niego, poza sympatią koleżeńską, nie czuje. Zrobiła bym z siebie tylko idiotkę, a co by było potem? Miał by porostu zapomnieć o sprawie? - Pomyślała odsuwając się od blondyna. 
  - Jejku, mogła byś trochę uważać ... - Powiedział lekko zakłopotany całym tym zajściem, a na jego twarzy pojawił się lekki, bardzo mało widoczny, rumieniec. 
  - Zapamiętam na przyszłość. - Powiedziała zdziwiona zachowaniem jej kolegi.  A najbardziej dokuczał jej ten zakłopotany wyraz jego twarzy oraz maleńki, prawie nie widoczny, rumieniec. Czy on aby się w jej nie zako...  - Nie, to na pewno nie to. To znaczy mam przynajmniej taką nadzieje. Ja nic do niego nie mam, to znaczy lubię go i w ogóle, ale nic poza tym. Nie chcę by cierpiał przeze mnie jeszcze bardziej. - Znów przyszedł do jej głowy nagły napływ dziwnych myśli. Lekko potrząsnęła głową na boki jakby chciała je przegonić, co ku jej zdziwieniu się udało .
  - Ej Hinata? Wszystko Dobrze? 
  - Tak wszystko okay. - Uśmiechnęła się niepewnie
  - Wyglądałaś na bardzo zamyśloną, ale nie wnikam. - Powiedział i odwrócił się w stronę ,dość dużego, kremowego budynku. - Tu mieszkam. Dzięki za odprowadzenie. Dalej chyba dam sobie rade sam.
  - Ok to ja się zbieram... - Odwróciła się i już miała zamiar odejść, gdy nagle coś sprawiło, że odwróciła się i znów zaczęła mówić. - Przepraszam, że pytam, ale pewna nie rzecz daje mi spokoju... - Zaczęła patrząc mu prosto w błękitne oczy. - Dlaczego twoja matka właściwie zaczęła pić?? - Chłopak chrząkał się próbując uporać z nie wygodnym pytaniem zadanym przez granatowowłosą.
  - Wydaje mi się , że to przez śmierć mojego ojca...-Popatrzył speszony na chodnik. 
  -  Aha... - Powiedziała  zwyczajnie jakby ją to nie interesowało, ale w rzeczywistości było oczywiście inaczej. - Dobra, to ja uciekam, do jutra - Posłała mu jeszcze krótki uśmiech po czym udała się w swoim kierunku.

→ ←

   Mikoto jak gdyby nigdy nic siedziała na białej, skórzanej kanapie, przeglądając swoje ulubione czasopisma, gdy nagle usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Spojrzała w ich stronę i jej oczom ukazał się nie kto inny jak sam Naruto. Dziewczyna była tym bardzo zdziwiona, ponieważ była pewna, że ma jeszcze około czterech lekcji. Zamknęła gazetę i odłożyła ją na stolik .
  - Możesz mi powiedzieć, czemu do cholery nie jesteś w szkole?? - Zapytała lekko zirytowana. Chłopak nic nie powiedział, tylko odłożył plecak koło półki z książkami i skierował się w stronę kanapy, na której usiadł, dalej nic nie mówiąc. Lekko uśmiechnął się i mocno  przytulił dziewczynę, która doznała szoku.
  -  Dziękuje Mikoto. - Powiedział dalej przytulając długowłosą dziewczynę. - Za wszystko, co dla mnie zrobiłaś . 
  - No już, skończ z tymi czułościami i jakimiś wyznaniami. - powiedziała odpychając chłopaka od siebie - Co jest grane ??
  - Nic takiego, a co ma być? - Wyszczerzył się dziwnie w jej stronę.
  - Skoro nic nie jest, to powiedz mi co ty do jasnej ciasnej robisz w domu?! - Powiedziała ostro przymrużając oczy.
  - No bo wiesz... - Zaczął powoli - Jak do mnie zadzwoniłaś... yyy to ja, jakby to powiedzieć, na chwilę zemdlałem. A jak już oprzytomniałem to taka Ino powiedziała mi, że znalazła mnie na podłodze koło sali. Powiedziałem jej co się stało, a ona była tym równie mocno zszokowana. Po chwili koło nas przeszła dziewczyna z mojej klasy pytając się co się stało aa.. aa potem to na chwile się chyba wyłączyłem, bo jak już byłem z powrotem, to Ino nie było, a Hinata stała przede mną i powiedziała mi, że wyglądam jak wrak człowieka i odprowadziła mnie pod kamienice. - Opowiadał zawzięcie niekiedy się jąkając, przekręcając, albo naginając fakty.
  - okay... Nie wnikam w to jakim cudem taki smutny i nigdy nic nie mówiący człowiek ma tyle znajomychn -Zaśmiała się dobrze wiedząc , że trafiła w czuły punkt .
  - Ehh, przecież bardzo dobrze wiesz, że taki nie jestem... - westchnął głęboko po czym wstał z kanapy i poszedł w stronę swojego pokoju, ale nie dane mu było jeszcze do niego wejść ponieważ usłyszał za sobą głos Mikoto .
  - Ej młody nie skończyłam jeszcze z tobą rozmawiać... - powiedziała zażenowana i lekko zdenerwowana.- Chcę cię uświadomić, że od tego nie uciekniesz.
  - Tak bardzo dobrze o tym wiem... ehh ja po prostu chcę to sobie jeszcze ułożyć w głowie...
  - No dobra, ale i tak będziesz musiał się z nią spotkać, to jest nie uni... - nie dane było jej dokończyć ponieważ wtrącił się właśnie chłopak.
  - Wiem ... nie zamierzam od tego uciekać - powiedział stanowczo - chcę się z nią spotkać. Przecież jest moją matką.

_______________________________________________

*Rozdział po Updacie (30.12.2015r.)


 


3 komentarze:

  1. Super! Naruto przy Hinacie sie uśmiecha dobry znak :) coś dziwne, że Hinatka czuje do naszego blondaska tylko 'sympatię koleżeńska' ale coś czuje, że to sie niedługo zmieni :) z niecierpliwośćią czekam na następny rozdział. Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko super i ogólnie fajny pomysł na opowiadanie ale tylko jedno mi się za bardzo nie podoba a mianowicie opis śpiączki i moment wybudzenia, Nie wiem czy wiesz ale gdy zapada się w śpiączkę a tym bardziej na kilka lat nie można tak nagle się obudzić i normalnie funkcjonować, wybudzanie z śpiączki to długi proces, na początku taki człowiek może lekko poruszać ręką nogą może mieć otwarte oczy ale nie jest świadomy świata wokoło niego, a do tego w tym czasie prowadzona jest rehabilitacja Poniewież jak wiadomo nie używane mięśnie zanikają, a do tego wszystkiego człowiek po wybudzeni nigdy nie jest taki sam jak przed wybudzeniem, mówiąc krótko jest upośledzony a każdy kolejny dzień zmniejsza szanse takiego człowieka na normalne życie. Smutne ale prawdziwe. Wiem że to jest tylko opowiadanie ale mam nadzieję że jeśli nie wiedziałaś to choć trochę przybliżyłam ci ten proces, bo czasami wydaje się że tak śpiączka jest gorsza od śmierci, chyba możesz domyślić się dlaczego. :) to ja lecę czytać dalej bo ogólnie jest bosko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze dziękuję za komentarz :D Wiem, że to długi proces ponieważ miałam z tym styczność ale w sumie to nie ważne xD Po prostu ciężko by mi się o tym pisało dlatego chciałam przyspieszyć ten proces ;) Pozdrawiam

      Usuń