Ciemność. Tylko tyle była w stanie zobaczyć. Nie miała pojęcia gdzie się znajduję i nie mogła nic zrobić, ponieważ była przywiązana czymś do krzesła, a oczy miała zasłonięte. Od jakiegoś czasu była przytomna, choć tak naprawdę był to dla niej zbędny ciężar. Czuła się bardzo ociężała i senna. Bolało ją dosłownie wszystko, nie pomijając sumienia. Doskonale wiedziała, że to co się stało zadało kolejny głęboki cios w serce Naruto. Tyle razy chciała dla niego dobrze, ale oczywiście musiało wyjść jak zawsze. Po raz kolejny go zraniła, po raz kolejny... po raz setny. Niedawno jeszcze cieszyła się, że jednak przeżyła tę próbę samobójczą, ale teraz... Teraz chciała zrobić to znowu. Chciała zniknąć na zawsze z tego świata. Nic nie trzymało jej już na tym świecie. Spod zasłoniętych oczu zaczęły wyciekać łzy, prawdopodobnie gdyby nie miała zakneblowanych ust krzyczałaby najgłośniej jak się da, ale nie dostała niestety nawet takiego przywileju. Musiała cały swój żal tłumic w sobie... Przed jej oczami ni stąd ni zowąd pojawiła się rozpromieniona twarz syna. Tak jakby chciał jej przekazać, że ma się nie poddawać i brnąć dalej. Nie uciekać od przeszłości tylko z wysoko uniesioną głową stawić jej czoła.
Madara... tak, to na pewno on stoi za tym wszystkim. Nadal nie może zaakceptować tego, że nie chcę z nim być. W czasach liceum był zupełnie inny. Nigdy do niczego mnie nie zmuszał i nie zachowywał się jak stalker. Poznanie Minato uratowało mnie przed życiem na ulicy, przed wszystkimi złami tego świata... przynajmniej tak mi się bardzo długo wydawało. On pozwolił mi rozwinąć skrzydła, rzucić narkotyki i zerwać ze starymi znajomościami.
Uciekłam z domu tylko po to, by być szczęśliwa... Wszystko przez tyle lat układało się jak w bajce... ale bajki to tylko bajki, fikcja i nic więcej. Minato został z zimną krwią zamordowany w mojej obronie... oni chcieli mnie. Magiczna mydlana bańka prysła, a ja pozostałam na tym świecie, w tych smętnych czarnych barwach. Już nawet promienny uśmiech Naruto nie był w stanie poruszyć mojego zranionego serca. Skończyłam z niczym. Ponownie stoczyłam się na samo dno, do poziomu gorszego, niż w moim rodzinnym domu. Szukałam zapomnienia, włóczyłam się bez celu po mieście pijąc i starając się nie myśleć o tych wszystkich beznadziejnych momentach w moim daremnym życiu, w których postąpiłam źle. Myślałam, że moja tułaczka na ziemi sięgnęła dna i nie może być już gorzej, ale nie wiedziałam jak bardzo się pomyliłam... ponownie spotkałam Madare.
Dopiero wtedy poczułam co tak naprawdę znaczy cierpienie. Nie byłam w stanie sobie z nim poradzić. Bił mnie i wykorzystywał nie miałam nic do powiedzenia. Moje ciało stało się niczym innym jak zabawką w jego obleśnych łapskach. Wielu twierdzi, że było inaczej, ale to przecież ja brałam w tym udział, to ja byłam jego ofiarą i to na mnie się uwziął ten fioletowooki przestępca. Wciągnął mnie do swoich czarnych interesów i gnębił, za każdym razem, kiedy tylko rzuciłam mu krzywe spojrzenie. Nie mógł mi darować tego, że zostawiłam go i całe moje stare życie, tylko po to by uciec z jakimś podrzędnym nic nie znaczącym blondynem.
W końcu powiedziałam sobie dość! Nie jestem żadną szmatą! Po raz pierwszy sprzeciwiłam się mu i prędko tego pożałowałam. Uwziął się na Naruto. Na jedyne co podtrzymywało mnie jeszcze przy życiu. Nie dałam rady, kiedy ponownie po mnie przyszedł spanikowałam i próbowałam się zabić, wzięłam tabletki nasenne i popiłam to alkoholem. Nabazgrałam list do syna i otworzyłam drzwi. Czarnowłosy wywlekł mnie z mieszkania. W połowie drogi zasnęłam błogim snem mając nadzieję, że w końcu go złapią i mój ukochany synek będzie mógł żyć w spokoju.
Czerwonowłosa siedziała na metalowym krześle z bezradnie zwieszoną głową, a łzy raz po razy wydostawały się spod zasłoniętych opaską oczu. Znajdowała się w małym wilgotnym pomieszczeniu. Prawdopodobnie była to jakaś piwnica, której nigdy nie dane było dotrzeć promieniom słonecznym. Z oddali słychać było tylko głuche dźwięki rozbijający się o beton kropli wody... nikogo wokół nie było.
→ ←
Naruto w końcu po dwóch dniach zdecydował się wyjść z pokoju. Wiedział, że załamywanie się nic mu nie pomoże, że tylko coraz bardziej będą się o niego martwić, a na to nie może pozwolić. Każdy z nich przecież ważniejsze sprawy na głowie niż on i jego życie. Otworzył drzwi i wyszedł do salonu. Na kanapie siedziała Mikoto. Usłyszała coś, więc podniosła głowę z nad gazety i wtedy zobaczyła blondyna.
- Naruto? - Wstała z kanapy i podeszła bliżej.
- Przepraszam, że sprawiłem kłopot... to się więcej nie powtórzy. - Uśmiechnął się smutno.
Brązowooka momentalnie przytuliła chłopaka i łzy ponownie zaczęły tworzyć na jej policzkach mokre ścieżki.
- Tak się o ciebie martwiłam! - Zaszlochała i ścisnęła go jeszcze mocniej.
- Już dobrze Mikoto... nie płacz. To w niczym nie pomoże. - Powiedział smutno.
- Co się stało, że tak się w sobie zebrałeś? -Zapytała odsuwając się.
- Hinata pomogła... - Zaczerwienił się lekko i odwrócił wzrok.
- Hinata? - Kibieta była nieziemsko zdziwiona, ponieważ nie miała bladego pojęcia, że białooka dziewczyna była wczoraj w ich domu. - Jak to?
- Przyszła mnie wczoraj odwiedzić. Dzięki niej nabrałem trochę wiary w siebie. Jakby nie było ona ma gorzej, ja przynajmniej nie jestem na nic chory... no mam taką nadzieję. - Zaśmiał się cicho i skierował się w stronę wyjścia z mieszkania. Chwycił za klamkę i sprawnym ruchem otworzył drzwi.
- A ty dokąd ? Nawet nic nie zjesz?! - Krzyknęła za nim, ale chłopaka już nie było.
Chciał posiedzieć trochę na świeżym powietrzu i jeszcze raz wszystko dokładnie pookładać sobie w głowie.
Wyszedł z budynku i zaczął kierować się w stronę "konkretnie niezidentyfikowaną". Po prostu zaczął iść prosto przed siebie, by zobaczyć gdzie nogi go zaprowadzą. Szedł już jakieś piętnaście minut, ale kompletnie nie zwracał uwagi na otoczenie. Cały czas myślał nad tym, kto to zrobił i dlaczego. Jaki mieli powód, by porywać jego matkę? Kobietę, która całymi dniami piła, a w nocy spała... To właśnie nie dawało mu dojść do siebie. Wiedział, że jednak nie wie wszystkiego na jej temat, że czegoś mu nie powiedziała. Stanął na środku chodnika i niedaleko dostrzegł ławkę. Poszedł tam i usiadł niepewnie.
- To wszystko mi do siebie nie pasuje... Może powinienem skupić się na czymś innym, a nie na mamie. Tata... zginął dziesięć lat temu przez jakiegoś kolesia. On przyszedł po mamę, znała go z czasów liceum czy jakoś tak. W takim razie możne on ma coś z tym wspólnego? Jakby się tak zastanowić, to nigdy nie słyszałem o tym, co mama robiła przed poznaniem taty... może miała ciężkie życie? Nie znam nikogo z jej znajomych, ani rodziny... nie mam kogo o to zapytać. - Blondyn patrzył na jakieś drzewo i myślami błądził dalej przy tym samym temacie. Nie mógł skupić się na niczym innym, chciał rozwikłać tę sprawę jak najszybciej i dowiedzieć się całej prawdy na temat Kushiny, która była dla niego teraz jedną wielką niewiadomą. - Mama ostatnio wspominała coś o... - Wytężył całkowicie swój mózg i mocno zacisnął powieki. - o Hiashim Hyuuga! Jasne! - Wstał odruchowo z ławki i pobiegł sprintem w kierunku domu rodzinnego Hinaty. Nie znał dokładnie drogi, ale czasami widział jak dziewczyna chodziła do domu, więc nie powinno być aż takiego wielkiego problemu z dotarciem do celu. Postanowił, że wypyta rodziców granatowowłosej o Kushine i nareszcie dowie się czegoś więcej na jej temat. Nie przeszkadzało mu to, że kompletnie nie znał tych ludzi, ale przecież kiedyś i tak by ich poznał, skoro chodzi z Hinatą...
→ ←
Niebieskooka blondynka po całym dniu także postanowiła opuścić w końcu swój schron przed facetami i wyjść do sklepu. Oczywiście jak zwykle pierwszą gębą jaką zobaczyła z samego rana był jej przygłupi braciszek Deidara, który siedział na blacie w kuchni i jadł śniadanie. Jak tylko Ino weszła do pomieszczenia, to odechciało jej się jeść.
- Złaź z tego blatu debilu...
Chłopak posłusznie zszedł z szafki, podszedł do siostry i delikatnie pocałował ją w policzek, który od razu wytarła jakby się brzydziła.
- No weź ... - Powiedział zawiedziony.
- Czego ty ode mnie oczekujesz Dei? Co chcesz? - Popatrzyła na niego przenikliwie, a on się zmieszał.
- No dobra przejrzałaś mnie. Nie chce mi się iść dzisiaj do sklepu, a wiesz ojciec kazał mi zrobić zakupy... Bądź kochaną siostrzyczką i idź za mnie! Proooszę!!
- Szkoda było twojej fatygi i tak się tam wybieram.
- Jej!! Kocham cie Ino ! - Szybko przytulił dziewczynę, a ta zaczęła się wyrywać. - No nie bądź taka! Daj się przytulić braciszkowi~~ - Przeciągnął i mocniej chwycił dziewczynę, lecz szybko tego pożałował dostając w głowę.
- Znajdź se dziewczynę, a nie mnie napastujesz zboczeńcu. - Warknęła i wyszła z pomieszczenia. - Doprawdy co ja z nim mam... - Dodała wychodząc na ulice. - Coś jest naprawdę nie tak z tym wszystkim... a może ja po prostu jestem przewrażliwiona? Nie wiem co mam robić. Tyle ludzi się wokół mnie kręci, że już sama nie wiem o co chodzi. Dlaczego chłopcy tak bardzo się mną interesują? Czy to przez mój wygląd? Moje długie blond włosy? - Westchnęła i zaczęła iść w kierunku najbliższego sklepu. - Co ja niby w sobie takiego mam, jakiś magnes, czy może jakiś wabik... wydzielam jakieś specjalne feromony, że nawet mój własny brat tak obleśnie się do mnie klei? Czy oni wszyscy nie mogą zrozumieć, że nie mam wcale na to ochoty? Jak tylko dotknie mnie jakiś chłopak zbiera mi się na wymioty, cały czas widzę jego twarz... Twarz człowieka, przez którego nie będę w stanie założyć własnej rodziny. - Stanęła na chwilę i popatrzyła w niebo. - Nie chcę, by którykolwiek z nich wyznawał mi swoje dziwne i urojone uczucia... niby za co mieliby mnie kochać? Nie ma we mnie nic specjalnego, ani to ładne, ani mądre... więc dlaczego tak tego pragną?
Zamyślona dziewczyna stała teraz oparta bokiem o ścianę budynku i nie zwracała uwagi na nic, co działo się dookoła.
- Coś się stało? - Zapytał ktoś z tyłu. Niebieskooka odwróciła się i zobaczyła kolejną zakazaną gębę... Sasori... - O Ino. Jak ja mogłem cie nie rozpoznać... głupi ja. - Uśmiechnął się szeroko i lekko uderzył ręką w głowę. - Co tak tu stoisz?
- Sasori... jeśli mogłabym cię prosić, idź już sobie, dobrze? - Powiedziała stanowczo i ponownie się odwróciła.
- Eeee!? - Jęknął zdziwiony. - Co? Dlaczego?Aż tak bardzo nie chcesz mnie widzieć?
- Nie chce widzieć dzisiaj na oczy żadnego osobnika z waszego obleśnego i prostackiego gatunku indywiduów. - Sprostowała i odeszła od czerwonowłosego. - Idź sobie do Deidary, jest identyczny! - Krzyknęła jeszcze na odchodne i zostawiła go samego w całkowitym szoku.
→ ←
- Powiesz mi w końcu, czy nie...? Strasznie kręcisz, od samego początku. Dlaczego aż tak bardzo interesuje cie życie matki Naruto i skąd ty to wszystko wiesz?! - Mikoto nie mogła powstrzymać się od krzyku. Cały czas coś jej nie pasowało, te informacje i to jego tajemnicze zachowanie. Nie chciała zbytnio wtrącać się w jego życie, ale tu chodziło przede wszystkim o jej podopiecznego i o jego zaginioną matkę, więc nie miała żadnego innego wyjścia jak tylko dowiedzieć się oczywiście prawdy. - Mam dość! Cały czas coś jest nie tak! Już miałam nadzieję, że jakoś uda mi się to wszystko ogarnąć... Zadbać jednocześnie o Naruto jak i Yoake... Wszystko się sypie. Jeszcze ty coś przede mną ukrywasz. - Westchnęła głośno i upadła wyczerpana na kanapę. - Mam dość...
Kakashi bezradnie zwiesił głowę i westchnął. Wiedział, że jeśli nie powie jej prawdy to cały ich związek się zawali. Nie chciał jej stracić, bo dopiero teraz udało mu się zebrać w sobie i wyznać jej swoje prawdziwe uczucia, które ukrywał od czasów gimnazjum. Jednak z drugiej strony rozsądek nakazywał mu milczeć. Tego właśnie w sobie nienawidził. Nie potrafił oddzielić swojej pracy od życia codziennego i to właśnie cały czas sprawiało tylko i wyłącznie ogromne problemy...
Usiadł obok Kobiety, położył jej dłoń na ramieniu i spojrzał w jej głębokie brązowe oczy. Bał się, że jeśli jej powie o co chodzi to ona pomyśli, że zrobił to wszystko tylko i wyłącznie by zdobyć cenne informacje, ale jemu wcale o to nie chodziło nie pozwolił by sobie na to by tak ją krzywdzić.
- Kakashi... - Powiedziała nieśmiało i spuściła wzrok na swoje kolana. - Przepraszam, że pytałam. Nie powinnam była, przepraszam... już nie ważne.
- Jasne, że ważne! - Powiedział donośnie, złapał za jej policzki obiema rękami i odwrócił w swoją stronę, tak by na niego patrzyła. - Nie przepraszaj, bo nie ma za co. To nie tak, że nie chce ci czegoś mówić, to zupełnie nie tak. To ja powinienem od razu przy naszym pierwszym spotkaniu o tym powiedzieć, a nie dusić w sobie to wszystko jak jakiś głupek... ale ja po prostu nie mogłem z siebie tego wydostać, nie chciałem cie tym martwić, bo bardzo cię kocham Mikoto. - Powiedział stanowczo, a na twarzy brązowowłosej pojawił się niewielki uśmiech. Delikatnie dotknęła jego twarzy i położyła palec na ustach.
- Nie jesteś głupi... jeśli naprawdę chcesz mi wszystko opowiedzieć, to masz ku temu właśnie bardzo dobrą okazję. Zamieniam się w słuch.
Mężczyzna wziął głęboki oddech i zaczął jej wszystko wyjaśniać.
---------------------------------------------------------------------------------------------
No dobra :) Na dzisiaj to koniec. Zapraszam do komentowania i czekania na kolejny rozdział ^_^ . Ps tak dopowiadając rozdziały dodaje zwykle co tydzień w piątek ;)
~*~*~*~