Strony

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 23


Hehe bardzo długo mnie nie było co? XD Postanowiłam ponownie zacząć pisać i mam nadzieję, że wena nie skończy mi się zaraz po napisaniu tego rozdziału :)

---------------------------------------------------------------------------------------------


   Wszystko było jak jedno wielkie zamglone wspomnienie, które zawadza w sercu i powoduje ogromny ból. Stracił ją po raz drugi i po raz kolejny wspomnienia wyryły w jego głowie ogromną dziurę. Nie był wstanie ruszyć nawet ręką, siedział na łóżku patrząc ślepo w ścianę sprawiając wrażenie chorego umysłowo. Nagle przeszył go ogromny dreszcz i wczorajsze wydarzenia ponownie przeleciały mu wyraźnie przed oczami. Brązowy samochód, zapełniona ludźmi ulica, porywacz...  Kuschina porwana-mama porwana. Nie był wstanie nic zrobić. To stało się za szybko, błyskawicznie. 

    - To wszystko moja wina, gdybym tylko nie pozwolił jej iść samej... gdybym był chodź trochę mądrzejszy... To ona... ona by... - Mamrotał pod nosem dalej gapiąc się w niebieską ścianę. 
  Za oknem była piękna pogoda wiał delikatny wiatr. Wszystko było takie spokojne i miłe, ale dla tego niebieskookiego blondyna świat po raz drugi ni stąd ni zowąd rozsypał się na miliony małych kawałeczków, które wydawały się wbijać w każdy milimetr jego ciała, powodując ogromny ból. 
   - Naruto... 
  Zza drzwi rozbrzmiewał delikatny kobiecy głos, ale on go nie słyszał, był teraz pogrążony w swoim niewyobrażalnym cierpieniu więc nie mógł go słyszeć, po prostu nie mógł. Brązowowłosa delikatnie otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia spowitego całkowitą ciemnością i wypełnionego rozpaczą. Niepewnym krokiem podeszła do łóżka blondyna, ale na to także nie zwrócił on uwagi. Uklękła przy nim i dotknęła szesnastolatka w bezwładnie leżącą rękę lecz i tu napotkała brak jakiejkolwiek reakcji. 
  - Naruto... proszę popatrz na mnie. - Westchnęła. - Nie rób tego znowu... nie zamykaj się w sobie. Nie pozwól się temu pokonać. Jesteś silny! - Ostatnie zdanie krzyknęła mocno zaciskając dłoń na nadgarstku chłopaka.
  Blondyn niepewnie zwrócił wzrok ku dziewczynie, na co na jej usta wpłynął niewielki uśmiech, a w oczach pojawiła się delikatna iskra nadziei. 
  - Proszę cię nie zamykaj się w sobie tak jak za pierwszym razem.
  - Jestem sam... całkiem sam... - Mamrotał ledwo słyszalnie.
  - Co ty opowiadasz? Nie jesteś sam... 
  - Jestem całkowicie samotny. Nikogo nie mam. - Ciągnął swoje nie zmieniając pozycji i patrząc pustymi oczami na Mikoto. 
  Kobieta poczuła mocne ukłucie w sercu. Jak on może mówić, że jest sam, skoro ma ją, ma swoich znajomych i przyjaciół? Jest sam? Czy ona kiedykolwiek pozwoliła czuć mu się samotnie? Raczej nie, więc teraz też na to nie pozwoli!
  - Nie opowiadaj głupot! TY nikogo nie masz? A JA to co? Jestem tu przy tobie, tu i teraz i nie zamierzam się nigdzie ruszać! Czy kiedykolwiek sobie gdzieś poszłam? ... - Zakończyła bardzo cicho. - Co będzie z twoimi przyjaciółmi jak ponownie się w sobie zamkniesz? - Posmutniała znacznie i łzy zaczęły spływać po jej bladych policzkach. - Naruto nie odcinaj się od nas. Nie odcinaj się ode mnie... - Dokończyła błagalnym głosem.
  Wspomnienia znów zaczęły go przytłaczać, lecz tym razem z większą mocą. Czół się jakby przeżywał wszystko na nowo i nie tylko wczorajsze wydarzenie, ale także te wszystkie tragiczne lub bolesne chwile jego życia. Wszystko przewijało się jak taśma : śmierć ojca, alkoholizm mamy, śpiączka mamy, samotność, rodziny zastępcze, uciekanie przed ludźmi, choroba Hinaty, porwanie mamy i tak w koło. Jednak za każdym razem dochodziło coś nowego. Coś co już nie było bolesne, po chwili zaczęły znikać te  złe i ustąpiły miejsca tym lepszym. Adopcja przez Mikoto, poznanie Hinaty, wyjście ze śpiączki mamy, ludzie, z którymi może się pośmiać, pierwsza miłość, wyjście mamy ze szpitala... Nagle retrospekcja się skończyła i teraz na pierwszym planie pojawiła się jego wybawicielka.
  - Mikoto... - Powiedział zdziwiony i zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu. 
   Brązowooka chwyciła go za oba ramiona i popatrzyła prosto w morskie oczy. 
  - Naruto już dobrze! - Przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła. - Wszystko będzie dobrze... 

→ ←

Czerwonowłosy Sasori ciągle kontem oka obserwował długowłosą blondynkę, która siedziała całe trzy miejsca od niego. Jak na złość obok niego musieli posadzić tą różowo włosom, no bo jak mogło by być inaczej... Nie spodziewał się, że przypadkowa osoba, na którą niechcący wpadnie okaże się być dobrą znajomą jego najlepszych przyjaciół. Cały czas, odkąd siedzą w tym kinie zadawał sobie pytanie Jak oni mogą się zadawać z tak nienormalną osobą jak ona...? Na samą myśl o niej przechodziły go ciarki. Po prostu nie mógł zdzierżyć jej wybuchowego charakteru po prostu nie mógł... Nie interesował go film. Cały czas myślami był przy -jak dla niego- najpiękniejszej istocie jaka kiedykolwiek stąpała po tej ziemi. Kochał się w niej już od wczesnego dzieciństwa. Tak naprawdę z Deidarą zaczął się przyjaźnić tylko po to by być blisko Ino, choć później jednak zaczęli oni być dla niego jednakowo ważni. Jego jedynym marzeniem było, by niebieskooka odwzajemniła jego uczucia, lecz później musiał pojawić się ten cały Sasuke... potomek szatana... Chciał ją zatrzymać tylko dla siebie, ale Ino wybrała... i co najgorsze wcale nie jego. Wgapiał się teraz w wielki ekran, ale nie widział tego co się tam dzieje, nie widział niczego. Zawiesił się.
  - Sasori! - Powiedział ktoś głośno, targając go za koszulkę. 
  Oprzytomniał i popatrzył na wołającego. Deidara... Rozejrzał się wokoło. Ludzie zaczęli się rozchodzić, film się skończył.
  - Chyba cie ten film nie interesował co? - Zapytała radośnie Sakura. - Ale nie ma się co martwić mnie też znudził. - Zaśmiała się i szeroko się uśmiechnęła.
    Czerwonooki uśmiechnął się krzywo i jak gdyby nigdy nic wstał z fotela patrząc w inną stronę, byle nie na nią. Ino bardzo dobrze dostrzegając jego niechęć mimowolnie parsknęła śmiechem zwracając uwagę brata, który z kolei nic nie rozumiał.
  - Braciszku chodźmy po jakieś picie. - Rzuciła blondynka wychodząc z kina i szczerząc się niemiłosiernie, jakby bez powodu. - Strasznie chcę mi się pić od tej suszy. - Dodała do Sakury i pociągnęła Deidare za ramie, by poszedł z nią do sklepu naprzeciwko. Idąc przez ulice rzuciła w kierunku Sakury pokrzepiający uśmiech i szybko odwróciła głowę, by Sasori nie mógł tego zobaczyć. 
    Blondynka bardzo chciała, by tych dwoje się ze sobą dogadało, a jak dla niej najlepszym planem by ich do tego skłonić było pozostawienie ich samych, ale oczywiście nie miała zielonego pojęcia, że dla tego czerwonowłosego chłopaka jest jedyną dziewczyną, na którą mógłby spojrzeć w "ten" sposób.  Rodzeństwo zniknęło za drzwiami, a zielonooka zaczęła się denerwować. Mimo wszystko nie była wcale pewna siebie. Udawała tylko taką, by nie uważano ją za dziwadło... Zawsze chciała się upodobnić do Hinaty, która miała zawsze pełno znajomych i przyjaciół. A ona? Ona była wiecznie samotna... wyśmiewana i nielubiana. Dlatego właśnie od gimnazjum postanowiła się zmienić i być na równi ze swoją odwieczna białookom rywalką, która traktuje ją jak przyjaciółkę zamiast jak wroga...  Zawsze zastanawiała się dlaczego tak jest. Przecież ostatnio nawet zaczęła podrywać Naruto, a ta nic... no prawie nic. Wybuchła, to prawda, ale dzisiaj nawet ją przeprosiła. Jak to jest, że ona nadal ją znosi? Dziewczyna nawet nie zauważyła, że odpłynęła myślami na dłuższą chwilę. Ocknęła się dopiero kiedy Sasori klepnął ją w ramię.
  - Tam jest ławka. - Powiedział sucho. - Chodź. Nie będziemy tu przecież stali jak te dwa debile.   
   - Umm. - Kiwnęła głową i poszła za kolegą. - Długo się znacie? 
    Czerwonooki usiadł na ławce i popatrzył na dziewczynę nic nie odpowiadając na zadane przez nią pytanie.
   - W sensie z Ino i Deidarą... - Spróbowała zagadać go po raz drugi.
   - Od bardzo dawna... Już nawet nie pamiętam jak się poznaliśmy. - Zaśmiał się lekko na to zamazane wspomnienie sprzed prawie jedenastu lat. 
   - W każdym razie to długa historia. - Dodał już swoim normalnym tonem. - A ty? Jak długo znasz się z bliźniakami? 
  - Od podstawówki. Ino poznałam wcześniej niż Deidare. Stało się to właściwie przez przypadek. 
   - Miałem dokładnie tak samo.  W sumie to na początku nie wiedziałem, że jest ich dwóch. Za małolata zawsze ich ze sobą myliłem, ale tylko przez chwilę. Po dwóch minutach zawsze zdawałem sobie sprawę, z którym aktualnie rozmawiam. Ino ma jednak w sobie to coś. Coś o czym Deidara mógłby tylko pomarzyć. - Sasori mówiąc wydawał się być bardzo rozmarzony i wcale nie starał się tego ukryć.
   - Czyli Deidara zawsze wyglądał jak dziewczynka? - Zapytała se śmiechem.
  - Zawsze. - Odpowiedział od razu i także się zaśmiał. - Choć kiedyś był ładniejszy... wręcz uroczy.
   - No dzięki Sasori! - Odpowiedział męski głos. - Ty też zawsze mi się podobałeś... - Dodał ze złością.
    Chłopak odwrócił się do tyłu i zobaczył gęstą blond czuprynę, która wbija w niego swoje mordercze spojrzenie. Popatrzył w bok i zobaczył jak zwykle śmiejącą się anielską buzię Ino.
   - Sasori nigdy bym nie pomyślała, że wolisz raczej tych... bardziej umięśnionych. - Dorzuciła do pieca niebieskooka śmiejąc się do rozpuku.
   - Ha... ha... ha... Bardzo śmieszne Ino... - Odpowiedział zażenowany i odwrócił wzrok w inną stronę.

→ ←

 Mimo ciągłych bólów głowy czuła się całkiem dobrze, choć czasami zdarzały się jej lekkie zawroty głowy oraz omdlenia. Wracając wspomnieniami do wczorajszego dnia nie mogła uwierzyć, że jej ojciec latał koło niej na okrągło jak komar koło lampy. Bardzo ją to cieszyło ponieważ nie spodziewała się, że ten człowiek potrafi się aż tak o kogoś martwić. Czuła się jak jakiś cenny skarb, który trzeba chronić za wszelką cenę. Teraz siedziała na kanapie w salonie i czytała gazetę, którą niedawno ktoś zostawił pod ich drzwiami. Popatrzyła na zegar 13:20 ... Mama powinna wrócić za około dziesięć minut. Co by tu zrobić? Pomyślała i sprawnym ruchem wstała z kanapy. Zobaczyła ciemność, usłyszała trzask i "po chwili" rozchyliła powieki, by zobaczyć, że znajduje się na podłodze koło kanapy.
  - Wszystko ok? 
   Usłyszała spanikowany głos nad sobą i spojrzała w górę. Mama... Przez myśl przeszło jej tylko jedno pytanie Ile ja tu leżałam? 
  - Chyba tak... długo mnie nie było?
  - Dopiero weszłam więc nie wiem. Jak tylko cie zobaczyłam to podbiegłam... Znowu straciłaś przytomność. - Powiedziała po czym pomogła granatowowłosej wstać z ziemi i usiąść na kanapie.
  - Która godzina?
  - 13:43 - Odpowiedziała patrząc na zegarek.
  - No ładnie leżałam tam całe dwadzieścia minut... to chyba moja najdłuższa utrata przytomności. Te wcześniejsze omdlenia to nic w porównaniu z czymś takim, to już by mogło kogoś przestraszyć. - Uśmiechnęła się do kobiety, ale ta tylko odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku swojego pokoju. Hinata nagle posmutniała. Chciała chodź raz by ta oziębła kreatura odwzajemniła jej uśmiech, ale ona najwidoczniej nie czuje takiej potrzeby i najzwyczajniej w świecie odwraca się do niej plecami i odchodzi jak gdyby nigdy nic.  Białooka powoli wstała i tak samo wolno ruszyła w kierunku ogrodu. Idąc korytarzem zmuszona była przejść obok pokoju rodziców. Stojąc praktycznie pod drzwiami stanęła jak wryta słysząc czyjś rozpaczliwy szloch i po chwili także mocne uderzenie w ścianę.
  - Czy to ona płacze? - Zapytała siebie zdziwiona i lekko zapukała do drzwi. 
   Nikt nie odpowiedział, lecz płacz było słychać nadal bardzo dokładnie. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i nacisnęła klamkę. Niepewnie zajrzała do środka. Na środku pokoju leżały porozwalane papiery, a wśród tego barłogu siedziała z kolanami podciągniętymi pod brodę brązowowłosa kobieta. Hinata zaczęła iść w jej stronę, a ta jak poparzona podniosła swoje zapłakane czarne oczy.
  - Hi-hinata... - Powiedziała zaskoczona widokiem córki.
  - Mamo... co się stało? - Zapytała kucając obok. 
 Kobieta nic nie odpowiedziała, ale widać było, że coś bardzo mocno ją trapi. Spuściła wzrok i zaczęła przecierać oczy.
  - Nic się nie stało... co niby miało się stać? 
   Hinata nie mogła uwierzyć własnym uszom. Widzi ją płaczącą na podłodze wśród jakiegoś syfu i ta bezczelnie ma jeszcze czelność powiedzieć, że nic się nie stało.  
  - Dobra, dobra już mi tu nie ściemniaj. Chodź raz mogłabyś powiedzieć prawdę, a nie wiecznie mnie okłamujesz... - Rzuciła bezmyślnie  i tym samym nasypała soli na otwartą ranę. 
   Hakai momentalnie odepchnęła córkę tak, że szesnastolatka od razu spadła głową na podłogę. Gdy zorientowała się co zrobiła szybko podeszła do niej i chwyciła za ramiona.
  - Hinata! - Powiedziała bardzo głośno, trzęsąc dziewczyną. - Proszę... proszę otwórz oczy ! - Zaszlochała i głową opadła na jej klatkę piersiową.
  - Mamo? Co robisz? - Zapytała zdziwionym głosem granatowowłosa.  Gdy tylko usłyszała głos córki podniosła na chwilę głowę, by zaraz wtulić się w nią jeszcze mocniej.
  - Dzięki bogu! Już myślałam, że coś ci się stało... nigdy bym sobie tego nie wybaczyła...nigdy. Proszę wybacz mi Hinata... teraz dopiero zdałam sobie sprawę ile tak naprawdę dla mnie znaczysz. Bardzo długo wiedziałam o twojej chorobie i chciałam być zawsze jak najbliżej ciebie, ale coś mnie odpychało, coś nie pozwalało mi się do ciebie zbliżyć... od kiedy dowiedziałam się, że twój stan się pogorszył nie mogłam już wytrzymać i pękłam, co właśnie widziałaś chwilę temu. Przepraszam cię córeczko! - Prawie krzyknęła, a białooka nie mogła uwierzyć w to co właśnie słyszała. - Jestem okropną matką... być na dystans z własną córką... może mi już nigdy nie wybaczysz, ale wiedz,że bardzo cię kocham. Zawsze kochałam i zawsze będę kochać... 
   Hinata doznała szoku Co ona przed chwilą powiedziała? Czy to znaczy, że to, to wszystko co teraz widziałam było spowodowane mną? Przeleciało jej przez myśl. Lekko podniosła głowę i widząc trzymającą ją w objęciach szlochającą rodzicielkę wzruszyła się dogłębnie i już po chwili płakała równie mocno co ona. Jedną dłonią przeczesała jej brązowe włosy, a drugą odwzajemniła uścisk.
  - Nie płacz mamo... ze mną jest wszystko dobrze... a przynajmniej tak sądzę.- Zaśmiała się.- Pozostaje nam tylko oczekiwać i pod żadnym pozorem nie tracić wiary. 
  Kobieta niepewnie podniosła wzrok i delikatnie się uśmiechnęła. 
  - Masz rację. - Odpowiedziała i ponownie przytuliła swoją pierworodną córkę. 
  
---------------------------------------------------------------------------------------------

 xD Niewiarygodne.  Można by powiedzieć, że wręcz wyplułam ten rozdział... :D Mam nadzieję, że to nie są same głupoty jak to zwykle bywa z takimi rozdziałami. ^^ Pozdrawiam i zapraszam także do czekania na następny rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się wcześniej niż za 3-4 miesiące ;) 


~*~*~*~

 

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie bardzo fajny rozdział :)
    Nie mogę się doczekać następnego.
    Życzę mnustwo weny i pozdrawiam ciepkutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko. Sasori jest takkiiii Uroooczyyy *_* Smutam z tą Hinatką... biedna dziewczyna xD matka dziwna, ciotka jeszcze gorsza ;( Została jej tylko Hanabi ♥ Co do naruto tak trochę dziwnie :P No a wgl jak na rozdział dodany po 5 miesiącach to nie jest on stanowczo za krótki? No dobra kończę ględzenie pozdrawiam, weny itp :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może i krótki xD Wyszłam z wprawy ... a raczej moje rozdziały nigdy nie były długie :D hehe dzięki za komentarz i pozdrawiam ^_^

      Usuń
  3. Mam nadzieje, ze Naruciak sie nie zalamie i odnajda Kushine... Dobrze, ze ma kogos przy sobie.
    Ino i Deidara jako rodzenstwo? Cos oryginalnego, nie spotykanego :D Spodobal mi sie ten pomysl :) Sakura zakochana w Sasorim, ktory kocha Ino... O jaaaacieee.... Bedzie sie dzialo :P Choroba Hinaty nie wyglada za dobrze... Mam nadzieje, ze nic jej nie bedzie. Wyznanie jej mamy bylo wzruszajace. :)
    Dodaje do obserwowanych i czekam na nowy post :)

    P.S zapraszam rowniez do siebie na freedom-is-paradise.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz, cieszę się, że przypadło do gustu i pozdrawiam ^_^

      Usuń