Strony

sobota, 11 lipca 2015

One shot : Wspomnienia licealisty.


Wspomnienia licealisty to one shot o tematyce Yaoi. 
Paring przewodni : KageHina czyli główne postacie z anime Haikyuu!!.


      Deszcz padał już od ponad tygodnia. Wszyscy dookoła, w domu, szkole i na ulicach wydawali się być przybici. Już nawet ja zaczynałem powoli popadać w ten dziwny nastrój, a to raczej dziwne u najbardziej roztrzepanego członka klubu siatkarskiego w moim liceum. Mroczna aura i tak najbardziej widoczna była u Kageyamy, no bo jak mogło by być inaczej... W sumie to on zawsze był jakiś taki... no taki przybity. Byliśmy zupełnymi przeciwieństwami. Ja i on, ogień i lód. Mimo to, coś mnie do niego przyciągało. Może była to wspólna pasja połączona z ogromną miłością do siatkówki? A może to było coś innego, coś głębszego i nie powierzchniowego, kto wie? Nigdy nie zapomnę dnia, w którym po raz pierwszy wystawił mi piłkę do szybkiego ataku. Naszego dziwnego szybkiego ataku, tylko naszego i nikogo więcej. Można to uznać za dziwne, ponieważ jestem chłopakiem, ale zakochałem się w nim. I cóż na to miałem poradzić? To przyszło do mnie zbyt szybko, bym miał jakiś czas na dokładne przemyślenie całej tej niecodziennej sprawy. Czarnowłosy był moim faworytem zarówno na boisku jak i w życiu codziennym. Jak już wspominałem był całkowitym przeciwieństwem mnie. Może i roztaczał wokół siebie mroczną aurę, ale dla mnie zawsze był naprawdę barwną osobą. 
     Siedziałem na sali gimnastycznej i patrzyłem przez ogromne okno, na kolejną przewijającą się przez miasto burzę. Byłem sam... inni jeszcze się nie pojawili, a to było bardzo dziwne patrząc na to, że powinni przyjść jakieś dwadzieścia minut temu. No ludzie całe dwadzieścia minut samotnego czekania. Po jakimś czasie usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i popatrzyłem w tamtym kierunku. To był Kageyama, cały przemoczony w przywierającym do ciała podkoszulku z krótkim rękawkiem, który uwydatniał zarysy jego mięśni. Włosy też miał całe mokre, ale to tak naprawdę dodawało mu uroku. Pierwszy raz w życiu mogłem zobaczyć go w takim stanie. Serce stanęło mi z wrażenia, a policzki pokrył nieziemski rumieniec. Upuściłem piłkę, która odbiła się parę razy od parkietu i stanęła w miejscu.  Spojrzał w moim kierunku, a ja gwałtownie przełknąłem ślinę. Jego cudowne niebieskie oczy wpatrzone były teraz we mnie. Tylko ja miałem w tym momencie takie ogromne szczęście.
   - Co robisz karzełku? - Zapytał jak zawsze na luzie, ale ja teraz byłem gdzieś indziej. W świecie moich osobistych marzeń. Nie odpowiedziałem, tylko dalej z wielkimi wypiekami na twarzy przyglądałem się chłopakowi. Najwidoczniej moje zachowanie go zaniepokoiło, ponieważ już po chwili znajdował się obok mnie. Zwróciłem swój wzrok ku górze, tak bym mógł dokładnie przypatrzeć się rysom jego twarzy.
   - Coś nie tak? - Pokiwałem przecząco głową. Niebieskooki nagle przystawił mi dłoń do czoła,  a ja choć wydawałoby się to niemożliwe zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony. - Jesteś cały czerwony. Na pewno dobrze się czujesz? - Nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. odwróciłem się tylko i pobiegłem po piłkę. Byle by tylko na niego nie patrzeć.
     Ponownie usłyszałem trzask drzwi. Obróciłem w tamtym kierunku tylko głowę, ale poczułem ulgę. Kageyama poszedł się przebrać do szatni. Wiem, że to dziwne, ale nie chciałem mówić mu o swoich uczuciach do niego. Był moim kumplem z drużyny, więc nie wypadało. Po chwili przyszła reszta i normalnie przeprowadziliśmy nasz codzienny trening, ale cały czas kontem oka patrzyłem na zgrabne ruchy czarnowłosego, na jego doskonałą wystawę. Tylko ona sprawiała, że z wrażenia traciłem oddech, a po plecach przechodziły mnie ciarki.  Kapitan ogłosił krótką przerwę, a ja od razu pobiegłem do szatni po wodę. Usiadłem na ławce i westchnąłem.
   - Dzisiaj nie w humorze? - Zapytał siedzący obok Tanaka. 
   - Zmęczony. - Odpowiedziałem zwięźle. 
   - Widać, że coś cie gryzie Hinata. - Dodał nawet na mnie nie patrząc. 

Miał racje. Gryzły mnie moje nieodwzajemnione uczucia do kumpla. Jedyne co mogłem to ukradkiem na niego spoglądać i to właśnie był problem, ja chciałem czegoś więcej... Wiadome mi było nie od dzisiaj, że on woli dziewczyny. Przecież on nawet by na mnie nie spojrzał w ten sposób. Ponownie westchnąłem, wstałem z ławki i poszedłem na sale. Był tam. Jako jedyny siedział pod ścianą i odbijał piłką w powietrzu. Nieśmiało podszedłem i trochę chamsko z mojej strony, ale zabrałem mu piłkę zanim ją złapał. Wyszczerzyłem się niemiłosiernie tak jak to miałem w zwyczaju, a on odwzajemnił ścinając mnie wzrokiem. 
   - Kageyama... może poodbijamy razem? - Zapytałem jak gdyby nigdy nic.
   - Nie gram ze złodziejami piłek. - Warknął i odwrócił wzrok. 
Chciałem się tylko z nim podrażnić, ale jak widać nie miał na to ochoty. 
   - Pfff... nudziarz. - Fuknąłem i usiadłem obok. - Nie masz parasola co nie? 
Popatrzył na mnie zdziwiony, a ja lekko się uśmiechnąłem.
   - Przyszedłeś dziś taki mokry, to się pytam.
   - Zapomniałem, a co chcesz mi oddać swój? - Zapytał z ironią, a ja właśnie miałem zamiar mu to zaproponować. Wolałem sam zmoknąć, niż żeby ktoś oglądał go mokrego... Po prostu byłbym tragicznie zazdrosny.
   - Dokładnie. 
   - Przecież masz do domu dalej niż ja matołku. - Poczochrał mnie po rudych włosach i lekko się uśmiechnął.
   - Ale... 
   - Nie ma żadnego ale. Spróbuj mi się tylko rozchorować, a cię rozszarpię. 
   - No dobra... jak chcesz. Żebyś tylko później nie żałował. Chciałem dobrze.
   - Tak, tak... - Powiedział i wstał, podając mi dłoń. Chwyciłem ją i także wstałem.
Czarnowłosy mimo swojego trudnego charakteru był dla mnie prawie zawsze miły. W sumie nie wypadało być niemiłym dla kogoś, kto właśnie chciał oddać mu swoją parasolkę. Był porządnym człowiekiem... jakby się tak zastanowić, to nie obdarzył bym takimi uczuciami jakiejś łachudry.
     Zaraz po skończonym treningu zacząłem kierować się w stronę wyjścia, ale nagle w głowie pojawił mi się genialny pomysł. Skoro Tobio nie miał parasola, a ja nie chciałem, by ktoś oglądał go mokrego, to miałem tylko jedno wyjście. Musiałem go odprowadzić do domu... tylko jak ja niby miałem mu to zaproponować?? Stałem pod bramą szkoły i czekałem, aż mój ukochany wyjdzie z budynku. Było dość chłodno, a ja miałem tylko bluzę od szkolnego mundurka... no cóż zapomniałem wziąć czegoś cieplejszego. Zacząłem już powoli tracić nadzieję, że on kiedykolwiek wyjdzie na zewnątrz, kiedy nagle pojawił się obok mnie. Zatrzymał się, przekrzywił głowę na bok dokładnie mierząc wzrokiem mnie i spływające po mojej twarzy krople deszczu. Tak się przejąłem tym całym czekaniem, że zapomniałem otworzyć parasol... już byłem mokry.
   - Głupek... - Sprostował. - Czemu tu stoisz? Przecież jest zimno...
To było naprawdę urocze, że się o mnie martwił. Chciałem by robił to zawsze i zresztą, by martwił się tylko o mnie jeśli było by to możliwe. Trochę wstydziłem się zaproponować mu odprowadzenie do domu, ale skoro stałem w tym deszczu już tyle czasu, to głupio by było gdybym tego nie zrobił.
   - W-Wiesz... - zacząłem się trochę jąkać i spuściłem wzrok na swoje buty. - Powiedziałeś wcześniej, że nie chcesz pożyczyć parasola, bo ja bym nie miał... ale ja nie chcę byś się przeziębił, więc pomyślałem, że mógłbym odprowadzić cię pod dom... - Wygłosiłem swoją przemowę i usłyszałem cichy chichot, ale nie był to jakiś wredny śmiech. Raczej brzmiał jak u kogoś kto się denerwuje i chce rozładować napięcie. Popatrzyłem na niego i dostrzegłem jego rzadko spotykany szeroki uśmiech. Zawstydziłem się po raz kolejny... To był najpiękniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem.
   - Jejku Hinata. Zawsze martwisz się o wszystkich dookoła bardziej niż o siebie. Chyba jesteś  po prostu zbyt miły... - Na moje policzki ponownie wkradł się krwistoczerwony rumieniec, który prawdopodobnie przykuł jego uwagę. - Ale skoro proponujesz, to chyba nie mogę odmówić... wyszedłbym wtedy na jakiegoś bezdusznego chama. - Podrapał się po nosie i popatrzył na mnie jakby czekając na jakąś reakcje z mojej strony. Chyba był troszkę zakłopotany, w końcu nie na co dzień ktoś proponuje ci odprowadzenie do domu. Rozłożyłem parasol, a on przybliżył się do mnie na tyle blisko, że mogłem poczuć jego ciepło. Serce podskoczyło mi do gardła... był tak blisko. 
     Może jestem gadułą, ale słowo daję, że nie miałem wtedy nic do powiedzenia. Okropnie się denerwowałem i raz po raz ukradkiem zerkałem w jego stronę. Pachniał naprawdę ładnie... to był nieopisany słodki zapach... taki delikatny i przyjemny. Mówił prawdę, że mieszka blisko. Już po dziesięciu minutach byliśmy pod jego domem. Nie chciałem się z nim rozstawać, chciałem zostać z nim jak najdłużej się dało. Stanęliśmy pod bramką, popatrzyłem prosto w jego ciemne oczy i dostrzegłem w nich coś innego niż zazwyczaj, coś czego nie znałem. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, a ja nie mogłem doczekać się co to takiego. Nagle zaczęło kręcić mnie w nosie i najzwyczajniej w świecie kichnąłem, ale tak się zdarzyło, że chłopak w tym samym momencie chciał zabrać głos.
   - Chyba już się przeziębiłeś... Taki ziąb, a ty tak lekko ubrany, a do tego stałeś w tym deszczu bez parasola. Doprawdy gdzie ty masz mózg? - Zaśmiał się przyjaźnie. - Czuje się trochę odpowiedzialny bo czekałeś na mnie... więc może wejdziesz na chwile? - Zapytał nieśmiało, a ja poczułem jakbym właśnie dostał szanse od niebios. Chciałem krzyczeć ze szczęścia na wszystkie strony świata, ale no cóż nie wypadało... jakoś udało mi się zdusić w sobie ten cały entuzjazm i odpowiedzieć.
   - Wiesz Kageyama nie chcę się wpraszać... i sprawiać kłopotu.
   - Ale to żaden kłopot! - Powiedział donośnie. - W sumie to teraz jestem sam w domu...  - Po raz kolejny poczułem jakby właśnie sam amor walnął mnie w głowę jakimś ogromnym młotkiem, można powiedzieć, że moje podniecenie sięgnęło zenitu. 
   - Skoro tak... - Powiedziałem cicho, a chłopak lekko się uśmiechnął. Zamknąłem parasol i tuż za czarnowłosym wszedłem przez bramkę, a później do jego domu. Zapalił światło, a ja zacząłem rozglądać się we wszystkich możliwych kierunkach. Było tam niesamowicie schludnie i czysto, pomimo to atmosfera była jakaś taka... - Gdzie twoi rodzice? - Zapytałem podążając za nim po schodach na następne piętro.
   - W podróży służbowej... wrócą po jutrze, czy jakoś tak. - Westchnął głęboko i otworzył drzwi do swojego pokoju. - No cóż poradzić... samemu też jest spoko. - Jak na mój gust zabrzmiał trochę mało wiarygodnie, ale nie będę przecież się z nim wykłócał o jakieś głupoty. Najwyraźniej nie lubił siedzieć w domu sam i dlatego właśnie zaprosił mnie do środka, ale wtedy traktowałem to jak dar zesłany z góry i nie myślałem o innych możliwościach.  
     Jego pokój był bardzo przestronny i idealnie pasował do charakteru swojego właściciela. Na samym prawie środku stał stolik, a dookoła niego cztery poduszki. Nie czekając na zaproszenie usiadłem na jednej z nich i uśmiechnąłem się do niebieskookiego, który nie wiedzieć dlaczego lekko się zmieszał. Może to była jego ulubiona poduszka? Nie mam do dzisiaj pojęcia, o co mu wtedy mogło chodzić.
   - Chcesz coś do picia? - Zapytał odwracając wzrok.
   - Pewnie! - Krzyknąłem uradowany z propozycji. - Poproszę herbatę. 
Kageyama uchylił drzwi i wyszedł z pokoju, pozostawiając mnie samego w pomieszczeniu, które było całkowicie przesiąknięte jego słodkim zapachem...
   - Jeżeli bym mu powiedział, że tak podoba mi się jego zapach, to najprawdopodobniej uznałby mnie za jakiegoś zboczeńca... - Mamrotałem cicho pod nosem i rozglądałem się dookoła. Niebieskooki miał w pokoju tak mało rzeczy... nie to co ja, porozwalane po wszystkich możliwych kątach jakieś rupiecie. Zobaczyłem jego łóżko i od razu zapragnąłem się na nim położyć, otulić się jego zapachem i zasnąć błogim snem. Moje pożądanie było silniejsze od zdrowego rozsądku i całkowicie przejęło nade mną  kontrole. Wstałem z podłogi i zacząłem kierować się w stronę posłania, ale cały czas walcząc ze sobą w myślach. Już prawie doszedłem do mojego upragnionego miejsca, ale nadal nie mogłem sobie na to pozwolić.
   - Oglądasz pokój? - Zapytał właściciel. Do prawdy... jak on się zakrada... 
Odwróciłem się natychmiastowo porzucając swe marzenie. W rękach trzymał dwa kubki z herbatą. Widząc je zapomniałem o całym świecie, było tak zimno, że mógłbym zabić za coś ciepłego.  Podleciałem do stolika i ponownie usadowiłem się wygodnie na poduszeczce, czekając na upragnioną herbatkę. Chłopak nie kazał mi długo czekać i postawił przede mną biały kubek. Od razu go złapałem i zacząłem ogrzewać swoje łapki. 
   - Zimno ci? - Zapytał bacznie się mi przyglądając.
   - Noo trooochę. - Zaśmiałem się i powróciłem do swojego poprzedniego zajęcia.
   - Przepraszam. - Powiedział cicho. Zdziwiłem się i momentalnie popatrzyłem na jego zawstydzony wyraz twarzy. Tą minkę także widziałem po raz pierwszy...
   - Za co? 
   - Za to, że sprawiłem kłopot... - Dodał tak samo cicho.
   - Jaki znowu kłopot, co ty gadasz!? - Krzyknąłem radośnie. 
   - Chcesz jakąś bluzę czy coś?... - Zapytał nieśmiało na mnie patrząc.
Był taki uroczy, że od samego patrzenia mógłbym zwymiotować tęczą. Dzisiaj widziałem go takiego po raz pierwszy... czy to znaczy, że tylko przy mnie tak się zachowywał? Po raz kolejny serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Kompletnie nad sobą nie panowałem, to było zdecydowanie za silne uczucie. Bardzo silne i bardzo niebezpieczne.  Nie dałem rady nic odpowiedzieć, więc tylko kiwnąłem potwierdzająco głową.  Jak na zawołanie wstał, poszedł do szafki i wyciągnął jasnego kangurka z kapturem. Podał mi go, a ja od razu poczułem, że spokojnie mógłbym już umrzeć. Moje zapachowe zboczenie zostało zaspokojone. Jak tylko to poczułem musiałem go na siebie założyć i co z tego, że był na mnie za duży o co najmniej dwa rozmiary...  Rozpływałem się ze szczęścia, rozsiadłem się wygodnie na poduszce i wtuliłem w bluzę. 
   - Dzięki, o wiele lepiej. - Powiedziałem rozmarzony.
   - N-nie ma za co... - Spuścił wzrok i chwycił w dłonie kubek. - Hinata... dlaczego tam na mnie czekałeś? - W końcu zdecydował się popatrzeć w moje oczy. Wyglądał tak jakby chciał za wszelką cenę wyciągnąć ze mnie całą prawdę, ale przecież nie powiem mu że byłem zazdrosny... Nagle poczułem niesamowity przypływ zimna i odruchowo jeszcze bardziej wtuliłem się w ciepłe ubranie.
   - Już ci mówiłem... 
   - W sumie masz rację... 
Rozmowa coś nie za bardzo chciała się nam kleić. Było zupełnie inaczej niż zazwyczaj, atmosfera w niczym nie przypominała tej w szkole, czy na treningu. Czułem się nieswojo, byłem tak blisko niego, a kompletnie nic nie mogłem zrobić... to mnie dobijało.
   - Jeszcze raz dzięki... ostatnio notorycznie zapominam parasola, a to ze szkoły, a to z domu. - Zaśmiał się nerwowo. - I tak właśnie chodzę mokry. - Dodał swoim normalnym tonem.
    Na samom myśl o tym, że niezliczona ilość napalonych nastolatek dosłownie pożerała go tym swoim obleśnym zboczonym wzrokiem zagotowało się we mnie i zrobiłem naburmuszoną minę. Tak naprawdę, to sam gapiłem się na niego w dokładnie taki sam sposób, ale jednak...
   - Jesteś niemożliwy. Wiesz ile napaleńców czai się właśnie na takie widoki? - Odpowiedziałem cicho i lekko się zarumieniłem.
   - Co? - Zapytał rozbawiony. - A kto chciałby mnie oglądać? - Zaśmiał się donośnie.
Jego śmiech doprowadzał mnie do szału, jak on może być aż taki ślepy?! Jak może nie zauważać, że ja się na niego patrzę, że łapię każdą okazję, by być jak najbliżej niego! Najwidoczniej podskoczyło mi ciśnienie, bo nie mogłem słuchać tego tak bezczynnie zebrałem się w sobie, szybko się do niego przysunąłem, złapałem za jedno ramię i przyciągnąłem do siebie składając na jego ustach czuły pocałunek, który wypełniony był wszystkimi emocjami, jakie do tej pory w sobie dusiłem. Nie trwało to jakoś specjalnie długo, ale dla mnie znaczyło to znacznie więcej niż wszystkie wspólne spędzone do tej pory chwile.  Odsunąłem się na niewielką odległość i nieśmiało popatrzyłem w jego niebieskie oczy, które z bliska wyglądały jeszcze lepiej.  Wiedziałem, że teraz muszę mu o wszystkim powiedzieć, że teraz nie ma już wyjścia... Wyglądał na zszokowanego. Bałem się usłyszeć co on miał mi teraz do powiedzenia, więc nie czekając na jego kwestie szybko zacząłem wylewać na zewnątrz moje myśli.
   - Ja. Ja chce cię oglądać. - Nic nie odpowiedział. - Chcę na ciebie patrzeć w szkole, na treningu i ogólnie zawsze, w każdej sytuacji. Jak grasz w siatkę z taką ogromną pasją, jak nie możesz się zdecydować przy automacie co wybrać, mleko, czy jogurt pitny. - Zaśmiałem się lekko. - Jak siedzisz na sali i samotnie odbijasz piłką, jak jesteś mokry i nawet jak śpisz... Zawsze. - Uśmiechnąłem się nieśmiało. - Wiem, że jestem głupi... i że ty mi czujesz tego co ja, ale musiałem ci to powiedzieć. - Ta cisza coraz bardziej mnie przerażała. Wiedziałem, że tak będzie, ale myśląc o tym, a przeżyć to, to zupełnie dwa różne światy. Bardzo bolało, cholernie bolało. Zagryzłem dolną wargę powstrzymując łzy - Przepraszam. - Wyszeptałem z wielkim trudem i odsunąłem się trochę dalej. Nie chciałem widzieć jego twarzy, więc popatrzyłem w podłogę ubolewając nad tym, co właśnie zrobiłem. Zniszczyłem naszą przyjaźń.
   - Nie jesteś głupi... - Powiedział, a ja momentalnie podniosłem znów wzrok. - Więc nie przepraszaj. - Dodał cicho i na jego policzkach pojawiły się czerwone plamy. ... Kageyama się zarumienił? To na pewno ta sama osoba? - Krążyło w mojej głowie. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
   - Co ty mi próbujesz powiedzieć? - Moja ciekawość zwyciężyła.
   - P-próbuję powiedzieć, że... chodzi o to, że ... wcale tak bardzo się nie różnimy. - Popatrzył na mnie niewinnie, a mi prawie serce wyskoczyło z piersi .
   - W jakim sensie... się nie różnimy? - Nie bardzo rozumiałem o co mu dokładnie chodzi, ale i tak cieszyłem się, że jednak coś nas łączy.
   - Pod względem upodobań... 
   - Masz na myśli...? - Nie byłem pewny czy o to właśnie mu chodziło, ale spróbować zawsze można... Delikatnie pokiwał potwierdzająco głową. Nie mogłem w to uwierzyć, to było niczym sen, piękny sen. Musiałem dać upust swoim emocjom. Łzy zaczęły gromadzić się w kącikach moich oczu, by po chwili wypłynąć na zewnątrz i stworzyć na moich policzkach mokre ścieżki. Przysunął się trochę bliżej i czule otarł moje policzki. Subtelnie złapał za mój podbródek i przysunął do siebie patrząc głęboko oczy. 
   - Może nie jestem zbyt dobry w wyznaniach i w tego typu sprawach, ale też chcę coś powiedzieć... Już od jakiegoś czasu zauważyłem, że jest coś co kompletnie nie daje mi spokoju. Myślałem, że to tylko jakieś tymczasowe odchylenie, ale teraz wiem, że nie ma powodu, by tak myśleć... Ty zresztą też chyba chcesz mi coś powiedzieć, co?
   - Już od dawna nie mogę patrzeć się na ciebie jak na kolegę... chyba... chyba. - Nie mogłem się wysłowić, za mało miałem czasu, a zbyt dużo do powiedzenia.  - Chyba się w tobie zakochałem... - Dodałem odwracając wzrok, lecz on zaraz z powrotem zmusił mnie do patrzenia wprost na niego. 
   - To się dobrze składa. Czyli jednak pod tym względem jesteśmy podobni.
Nie wierzyłem w to co właśnie powiedział... no może między wierszami, ale ON wielki, samotny i despotyczny król boiska Kageyama Tobio w tej chwili wyznał mi, że mnie lubi?
   - Czy to znaczy, że ty też mnie l-lubisz? 
   - Na to wygląda... - Popatrzył lekko w bok. 
   - Dziękuję... - Powiedziałem pół szeptem ogromnie wzruszony i cały purpurowy na twarzy. - Mam nadzieję, że od teraz będziesz bardziej uważać, czy chodzisz mokry czy nie... ten widok chcę mieć zarezerwowany tylko i wyłącznie dla siebie. 
   - Zgoda. - Odpowiedział cicho i dyskretnie posłał mi zagadkowy uśmiech. Lekko przysunął mnie do siebie i oddał mój wcześniejszy pocałunek w niezapomniany i czuły sposób.
    Jedno jest pewne. Był to najszczęśliwszy dzień w mim życiu. Dzień, który na zawsze pozostanie bardzo głęboko w mojej pamięci, dzień, w którym wszystko się rozpoczęło.

~The End




"Nawet dziwna miłość jest lepsza od braku miłości" ~ Stephen King








6 komentarzy:

  1. To jest po prostu zacne, szkoda że już koniec. Hyhy...A teraz na poważnie bardzo mi się podobało, nie mogłam się doczekać aż to dodasz wszystko jest przemyślane i tak piękne napisane aż chce się więcej, i więcej....Kocham to... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD wszystko gruntownie przemyślame ;), a czy pięknie napisane... z tym moge sie kłucić :D

      Usuń
  2. Powiem ci szczerze, że nie znam tego anime, paringu i wgl nie lubię yaoi, ale mi sie podobało ^^ Ten Hinata... (jak to dziwnie brzmi u chłopaka xD) Taki uroczy... " - Jeżeli bym mu powiedział, że tak podoba mi się jego zapach, to najprawdopodobniej uznałby mnie za jakiegoś zboczeńca... " ta jego kwestia mnie rozwaliła XP

    No dobra, co ja ci mogę dużo się rozpisywać. Jak już mówiłam nie znam anime :D Podobał mi sie klimat opowiadania i to, że jest napisane w pierwszej osobie ^_^ Tak naprawdę to, to "YAOI" nie razi w oczy. Jest takie delikatne ... raczej shounen ai ... i to mi się właśnie podoba! Szkoda tylko, że to One Shot, bo w sumie po tym zakończeniu "Jedno jest pewne. Był to najszczęśliwszy dzień w mim życiu. Dzień, który na zawsze pozostanie bardzo głęboko w mojej pamięci, dzień, w którym wszystko się rozpoczęło." Mogłabym stwierdzić, że to raczej prolog do jakiejś grubszej sprawy.

    No nic pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział głównego op. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh xD masz prawo nie znać i nie lubić ... ja wiem co ty lubisz xP Cieszy mnie sam fakt, że przeczytałaś ten syf x.x pisałam to całe cztery dni ... troche chyba za mało jak na coś dobrego.

      Co do tematyki, to masz racje, że jest bardzo "puszysta" :D nie lubie takich narwanych scen ... no wiesz jakieś gwałty i te sprawy. Tak, mam też na myśli twoje star opowiadanie... bez tych scen byłoby lepsze ;)

      Dobra koniec gadania. Też pozdrawiam ^_^

      Usuń
  3. Od niedawna naszło mnie coś na Yaoi =) A z powodu że lubię tych słodziaków to nie umiałma się nie powstrzymać żeby to przeczytać <3 Podoba mi się jak to jest napisane i bardzo się ciesze że znalazłam tego One shot'a <3 Moje serduszko zostało zaspokojone xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, dziękuję ♥ Bardzo mi miło i cieszę się, że się podoba.

      Usuń