Strony

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 7



   Naruto stał pod drzwiami pokoju swojej mamy. Bardzo chciał tam wejść i z nią porozmawiać, ale jednocześnie chciał zapaść się pod ziemię lub schować się gdzieś daleko w innym kraju. W głowie kłębiły mu się pytania, na które nie umiał znaleźć odpowiedzi. - ...Co zrobię jeśli mnie nie pozna??... Albo o czym miałbym z nią rozmawiać?? - Pomyślał ,,Raz kozie śmierć" i delikatnie zapukał w drzwi... Nikt nie odpowiedział, więc spróbował jeszcze raz, tym razem trochę głośniej, ciągle jednak ledwo słyszalnie. Znowu nic... - Dobra, ostatni raz. - Pomyślał i znów zrobił zamach by zapukać dużo głośniej. Jednak ktoś stanął za nim i powiedział ,,Potrzebujesz czegoś młody człowieku?" Blondyn odwrócił się i zamarł. Jego oczom ukazała się czerwonowłosa kobieta, jej twarz przyozdabiał lekki uśmiech, a oczy były dość radosne. Naruto nie widział tego wyrazu twarzy matki bardzo długo, bo jakieś siedem lat jak nie więcej. Nic nie odpowiedział,tylko wlepiał w kobietę  swoje niebieskie oczy...
  - Wszystko w porządku chłopcze? - Zapytała z troską w głosie. Teraz to naprawdę chłopaka przygwoździło do podłogi. To jakaś inna osoba, to nie jest moja matka! - Pomyślał w momencie, w którym kiwał potwierdzająco głową na pytanie Kushiny. Nagle dostał jakiegoś przypływu odwagi i udało mu się wydusić parę słów .
  - W-w...  Wiem... wiem, że to... Zabrzmi bardzo dziwnie... Ale.. J-Ja - Jąkał się próbując znaleźć odpowiednie słowa. Wziął głęboki oddech i kontynuował.- To.. To ja... Nar-Naruto... - Ostatnie słowa wypowiedział bardzo cicho tak, że kobieta ledwo usłyszała, ale jednak te słowa dotarły do jej serca. Od teraz to ona wlepiała w blondyna swoje oczy. W sumie to wszystko się zgadza włosy, oczy. - Pomyślała Kushina przyglądając się Naruto. - Cz-Czy to prawda?? - Powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy i zaczęła się trząść.
  - Tak - Wypowiedział szybko i spuścił głowę w dół. Kobieta nie czekała już dłużej i szybkim ruchem przytuliła syna, a z jej oczu zaczęły lać się gęste łzy.
  - Synku tak się ciesze, że cię widzę!! - Naruto nic nie powiedział, tylko równie mocno przytulił kobietę. Nagle Kushina odkleiła się od syna i popatrzyła na niego bardzo dokładnie. - Chodź. - Powiedziała i pociągnęła go do pokoju. Usiadła na łóżku i wskazała mu ręką miejsce obok siebie. Naruto podszedł i powoli usiadł obok kobiety.
  - Nich ci się przyjże... Bardzo się zmieniłeś - Powiedziała dokładne mu się przyglądając i radośnie uśmiechając.
  - Za to ty nie zmieniłaś się w ogóle... - Powiedział cicho odwracając wzrok z lekkim rumieńcem, ponieważ, według niego, Kushina była bardzo ładna.
  - Nadal nie mogę w to uwierzyć, to naprawdę ty... Mój mały synek... - Naruto nie wierzył w to co usłyszał... Czy ona naprawdę mówi do niego tym miłym głosem  i uśmiecha się?? - Blondyn nic nie mówił tylko patrzył na jej przyjemny uśmiech. Nagle Kushina chwyciła chłopaka za dłoń i popatrzyła głęboko w oczy.
  - Synku przepraszam... Za wszystko. Za to, że się tobą nie interesowałam, za to, że zepsułam ci życie. Nie chce żebyś mi wybaczał, bo to raczej niemożliwe, ale proszę cię o jedno. Nie odwracaj się ode mnie, bo tego bym nie zniosła. - Mówiła coraz bardziej smutnym głosem wylewając coraz więcej łez. Naruto serce się krajało na ten widok już nie mógł znieść obrazu płaczącej matki, więc zebrał się w sobie i wyszeptał.
  - Nie płacz... - Popatrzył na nią speszony i lekko się uśmiechnął. - T-To było już dawno temu... Ja... Ja już o tym zapomniałem... - Oczywiście mówiąc te słowa skłamał. Bardzo dobrze pamiętał te wydarzenia, to piekło, przez które przechodził, ale nie chciał patrzeć na to jak Kushina płacze. Dlatego postanowił niczego jej nie wypominać. Bardzo dobrze wiedział, że ona cały czas cierpiała bardziej od niego i najprawdopodobniej gdyby przyszedł do domu przed całym zdarzeniem powstrzymałby ja od przedawkowania bardzo silnych leków. Także  więc czuł się winny temu co się wydarzyło. Dlatego chciał odbudować swoje stosunki z mamą i tak jakby zacząć wszystko od nowa, jakby wydarzenia, które miały miejsce po śmierci ojca nie miały miejsca, po prostu nie istniały. Oczywiście tylko te złe wspomnienia... W żadnym wypadku nie zamierza zapominać o Mikoto oraz innych dobrych ludziach jak Hinata czy jego koledzy z klasy, a wręcz przeciwnie miał zamiar pogłębić swoje kontakty z innymi ludźmi. Kushina spojrzała na niego bardzo zdziwionym wzrokiem... - Jak mógł zapomnieć o krzywdzie jaką mu wyrządziłam - Pomyślała uważnie patrząc na blondyna lekko się uśmiechał, ale ten uśmiech stawał się dla niego coraz większym ciężarem i z oka popłynęła mu pojedyncza łza. Podniósł głowę i popatrzył na Kushine wzrokiem jakby zaraz miał ją zamordować. Cały się trząsł jakby miał zaraz eksplodować. Gwałtownym ruchem podniósł się z miejsca. Kobieta nie wiedziała co się dzieje, najpierw jest spokojny i wydaje się potulny, a nagle wstaje i wygląda jakby miał zamiar się na nią rzucić i  udusić. Momentalnie znieruchomiała i patrzyła rozszerzonymi oczami na Naruto.
  - Nie! Ja jednak tak nie mogę! - Krzyknął czerwonowłosej prosto w twarz - Nie mogę udawać, że nic się nie stało! Zamieniłaś moje życie w jedno wielkie gówno! Od samego początku szkoły byłem poniżany i wyśmiewany!!! Zawsze śmiali się ze mnie, że mam matkę pijaczkę. Mimo to cały czas Cię broniłem, do samego końca wierzyłem, że w końcu się podniesiesz i stawisz czoło swoim nałogom,że nareszcie będziemy mogli być normalną rodziną! - Kiedy mówił jego gniew robił się coraz mniejszy a na jego miejsce pojawił się żal i z oczu popłynęły mu łzy. Jednak mimo tego dalej kontynuował. - Nie mogę patrzeć na ciebie jak na kochającą matkę, którą tak naprawdę jesteś. Wiem, że mnie kochasz, ale nigdy nie zrozumiem, a już na pewno nie wybaczę Ci tego co zrobiłaś ! Najchętniej odwróciłbym się od ciebie i uciekł na inną planetę, albo wolałbym żebyś nigdy się nie obudziła!! - Wykrzyczał bardzo głośno i przybliżył się do kobiety. - Ale nie mogę. Coś nie pozwala mi się Ciebie wyprzeć. To bardzo boli, ale kocham cię mimo tego, że zostawiłaś mnie samego i skazałaś na bycie sierotą. - Mówiąc to bardzo mocno przytulił kobietę - Nie gwarantuje ci, że będę dalej dla Ciebie taki wyrozumiały jak kiedyś,  nie chcę dalej cierpieć i dlatego zacznijmy wszystko od nowa... Mamo....

→ ←

    Tym czasem w szkole Hinata dalej nie mogła poradzić sobie z piekielnie denerwującymi myślami, które kłębiły się w jej głowie. Uwierały ją one od czasu, gdy zobaczyła jak Sakura przystawia się do Naruto. Na domiar złego prawie nic nie napisała, więc nie  mogła zanieść, tak jak to planowała, zeszytów dla Naruto. Westchnęła ciężko i nagle zadzwonił dzwonek sygnalizujący przerwę obiadową. Niechętnie wstała z krzesła i wyszła na korytarz. Nie miała ochoty nic jeść, więc poszła na zewnątrz usiąść na ławce. Jednak najwidoczniej nie tylko ona wpadła na ten, jakże genialny, pomysł, ponieważ po chwili podeszła do niej niska brązowowłosa dziewczyna z oczami o białym kolorze. Oczywiście była to Hanabi, jak zwykle promiennie się uśmiechała.
  - Hej Hinata, co ci? - Zapytała siadając na ławce obok siostry.
  - Nic... -Westchnęła i popatrzyła w ziemie.
  - Nie... bo to przecież ja wyglądam jak koniec świata. - Powiedziała uszczypliwie -Bez urazy oczywiście... - Zaśmiała się szyderczo.
  - Hanabi zostaw mnie, nie chce mi się gadać. Cały czas myślę o Naruto, to już jest naprawdę męczące. 
   Brązowowłosa popatrzyła chytrze na siostrę i przybliżyła się do niej 
 - Oho coś się święci, Hinatka się zakochała... - Zaśmiała się dosyć głośno, na co Hinata zareagowała zepchnięciem jej z ławki. - Ała, weź za co!? - powiedziała z udawanym smutkiem.
  - Za głupie gadanie. Ja się niby w nim zakochałam!? - Zrobiła naburmuszoną minę a Hanabi znowu usiadła na ławce. - Pff, dobre sobie.
 - Tak, to właśnie powiedziałam... - Popatrzyła na nią podnosząc do góry jedną brew. - Nie oszukuj się siorka... podoba Ci się. - Poklepała ja po plecach, a ta popatrzyła na nią z mordem w oczach.
  - Jeszcze słowo, a cię zamorduje, potne na kawałki, wrzucę do czarnego wora, a potem utopie w rzece... - Powiedziała psychopatycznym i przyciszonym głosem. - Idiotko ja przecież mam chłopaka, tak!? - dorzuciła z wyrzutem  i odwróciła wzrok.
  - Jakiego tam chłopaka, to jakaś ruda ciota... Nie jest Ciebie wart i tak na prawdę, to go nie kochasz. Jesteś z nim tylko dlatego,że ojciec tego chce. Już najwyższa pora się mu sprzeciwić, co on se kurde myśli... Ten stary upierdliwiec.
   - Nieprawda! -Sprzeciwiła się - Nie jestem z nim tylko dlatego, że ojciec go lubi...
  - To w takim razie, boisz się prawdziwego związku, albo ojca... - Hinata popatrzyła na nią i wstała z ławki.
  - Nie boję się ani związku, ani taty. Ja po prostu, go nie kocham i tyle... A powiesz coś jeszcze to Cię utopie w kałuży. A Rito nie jest ciotą i naprawdę go lub....Kocham... - Powiedziała i zaczęła kierować się do budynku szkoły.
  - Tak oczywiście, wmawiaj to sobie!!!-Wykrzyczała za nią i zaśmiała się pod nosem.

→ ←

         Hinata wróciła do klasy i znowu usiadła w ławce, ale tym razem z naburmuszoną miną.
- Jak ona może mówić, że ja się w nim zakochałam?! Oszalała chyba... Ja jestem człowiekiem gadatliwym, beztroskim, a on jest nudny jak but... No niekiedy jest zabawny i się uśmiecha... A co do jego uśmiechu to jest naprawdę ładny... Nie!! Dlaczego ja w ogóle znowu o nim myślę !!! Zaraz jak coś z tym nie zrobię, to oszaleje!...- Myśląc chlasnęła się otwartą dłonią w czoło i po chwili uderzyła głową w ławkę.
  -A tobie co? - Powiedział ktoś, kto stanął obok ławki Hinaty.
Dziewczyna podniosła głowę i groźnym wzrokiem popatrzyła na osobę obok, ale gdy już zobaczyła kto to jest, od razu zmienił jej się wyraz twarzy. Obok dziewczyny stał rudy chłopak o ciemnych zielonych oczach. Usiadł w ławce obok i uśmiechnął się do dziewczyny. Granatowowłosa odpowiedziała mu tym samym.
  - Co tu robisz???
  - Przyszedłem Cię odwiedzić - Chłopak uśmiechnął się, przybliżył się do Hinaty i pocałował ją w policzek, na co ona lekko się zmieszała.
Mimo tego, że od zawsze tak się z nią wita czuła się strasznie niezręcznie, jakby to było coś złego. „Hanabi miała racje, ja przecież go nie kocham i nigdy nie pokocham. Kogo ja oszukuje, on jest dla mnie tylko jak przyjaciel...” - Pomyślała i ponownie zapytała chłopaka.- A po co przyszedłeś?
  - Odwiedzić Ciebie...
  - Ale po coś konkretnie, czy tak po prostu?
  - Tak sobie właśnie myślałem, że może wyszlibyśmy gdzieś dzisiaj razem po szkole?
  - Sorry Rito, ale dzisiaj nie mogę, bo po szkole idę z Kibą, Sakurą, Sasuke i Ino do Naruto zanieść zeszyty i w ogóle.  A później spotykam się z Ayame... pamiętasz tą, która wyprowadziła się na wybrzeże.
  - Aha okay, a jutro? - Uśmiechnął się zalotnie do granatowowłosej, na co ta się zaśmiała.
Bardzo lubiła to, jak chłopak próbował się jej podlizać, bo robił to czasami tak nieudolnie i w taki oklepany sposób, że dziewczynie wydawało się to mega urocze.
  - A gdzie chciałbyś iść?
  - Nie wiem... Może chciałabyś iść do kina?
  - Hmmm... w sumie czemu nie, ale ja wybieram film.
  - No niech ci będzie... To jutro będę czekał na Ciebie pod bramą szkoły. - Powiedział, wstał z krzesła i ponownie pocałował Hinate w policzek. - To ja zmykam zaraz się przerwa kończy...
  - Okay, to do jutra .- zaśmiała się i pomachała mu, gdy ten wychodził z klasy.
Teraz znowu została sama ze swoimi myślami, ale jakoś już tak bardzo jej nie przeszkadzały. Po jakiś pięciu minutach zadzwonił dzwonek i ponownie rozpoczęły się lekcje.



→ ←

    Mikoto właśnie skończyła swoją zmianę w pracy i zamierzała pójść do Naruto, kiedy nagle zadzwonił jej telefon. Szybko wyjęła go z torby i popatrzyła na wyświetlacz... „Kakashi Hatake” przeczytała i odebrała.
  - Halo? - Powiedziała i szła dalej w stronę szpitala.
  - Mikoto?
  - Tak.
  - To ja, Kakashi. Mam do Ciebie bardzo ważną sprawę... Czy pamiętasz jak parę dni temu rozmawialiśmy o Kushinie Uzumaki?
  - Tak... - Odpowiedziała zdziwiona.
 - Możesz teraz przyjść do parku, w którym byliśmy ostatnio?? To jest naprawdę bardzo ważne...- Dziewczyna przystanęła na chwilę obok sklepu i weszła do środka.
  - Teraz idę do Naruto, ale skoro to takie ważne to, może dzisiaj o dwudziestej??
  - Może być. - Odpowiedział szybko i się rozłączył, a Mikoto zaczęła się zastanawiać o co może chodzić jej przyjacielowi... „Miał taki poważny głos...”- Pomyślała wkładając do koszyka ulubiony sok. - Biedny Naruś, on tam na sto procent głoduje... - Kupiła jeszcze jakąś bułkę i poszła do kasy. Kiedy już zapłaciła wyszła ze sklepu i poszła prosto do szpitala, gdzie od razu skierowała się do pokoju chłopaka. Otworzyła drzwi i zajrzała do środka, ale Naruto tam nie było.
- Oho, już się obudził... - Weszła do środka i położyła siatkę z zakupami na stole. - Może pójdę go poszukać... I wytłumaczę mu, dlaczego tu jest, bo raczej nikt inny tego nie zrobi.
Wyszła z pokoju i zaczęła dokładnie oglądać się dookoła, czy przypadkiem nie jest gdzieś niedaleko. Poszła dalej i nic. Przeszukała już prawie cały szpital... „Nie, jeszcze jest jedno miejsce gdzie może być.” - Pomyślała kierując się na zewnątrz do szpitalnego parku. Wyszła na zewnątrz, zaczęła się rozglądać i przeczesywać wzrokiem każdy centymetr. Nagle jej oczom ukazał się obrazek, którego nigdy nie zapomni. Mianowicie zobaczyła na ławce siedzącego Naruto, a obok niego Kushine. Wyglądali jakby nigdy nic się nie stało. Mikoto strasznie się zdziwiła tym widokiem, ponieważ jeszcze jakiś czas temu mówił jej, że nie chce jej widzieć... Jednakże ten widok sprawił, że niesamowite ciepło wlało się w jej serce. Powoli zaczęła iść w ich stronę ,ale najwyraźniej jej nie zauważyli, ponieważ byli zajęci rozmową. Po chwili była już na miejscu i stała prawie przed nimi. Zebrała się w sobie i lekko się uśmiechnęła.
  - Witam państwa, czy przeszkadzam? - Zaczęła z udawanym wyrzutem. Oboje popatrzyli na nią, a Naruto momentalnie  wstał jak poparzony z ławki.
  - Mikoto!
 - Naruto! - Odpowiedziała śmiejąc się dosyć głośno. - Widzę, że jednak się dogadaliście. - Powiedziała patrząc teraz na Kuskine, która pokiwała potwierdzająco głową. - To dobrze. - Uśmiechnęła się na co kobieta odwzajemniła.
Naruto zdziwił się, że to jej cała reakcja spodziewał się czegoś więcej, ale jak widać wszystko jest okay.
  - Mikoto ja się chciałem zapytać... Co ja tu robię? - Ponownie usiadł na ławkę i popatrzył na nią zatroskanym wzrokiem.
  - Pamiętasz jak z tą Hinatą i tą różowo włosom gdzieś szedłeś?
  - Tak...
  - Coś zobaczyłeś i zemdlałeś . Potem dali ci jakieś leki na uspokojenie i spałeś trzy dni. - Chłopak wytrzeszczył oczy nie dowierzając. 
  - Trzy dni?! To znaczy, że dzisiaj jest piątek?
  - Tak, a coś się stało? - zapytała Mikoto siadając pod drzewem obok.
 - Tak bardzo dużo! Będę musiał przepisywać zeszyty z całego tygodnia!- Powiedział to, a czerwonowłosa i Mikoto się zaśmiały. - A wy z czego się tak cieszycie! To nie jest śmieszne, bawi was moje nieszczęście! - Mówił z udawaną złością, ale po chwili także wybuchnął śmiechem i teraz wszyscy się już śmiali. Jednak brązowowłosa nadal nie mogła zrozumieć jak udało im się dogadać po tym wszystkim. Myślała, że raczej będzie na nią zły i w ogóle, a tu jakby nigdy nic siedzą sobie na ławce i  beztrosko się śmieją i rozmawiają...   „No właśnie, co do rozmowy, to dzisiaj jeszcze muszę się spotkać z Kakashim... O co mu chodzi z Kushiną, może coś znalazł na ten temat. Ja już naprawdę nie wiem... Ale się dowiem.”

_______________________________________________

*Rozdział po Updacie (30.11.2016 r.)






czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 6



   Hinata, Sakura, Kiba i Sasuke siedzieli w klasie i czekali na upragniony dzwonek oznajmiający koniec lekcji oraz koniec tych katuszy w szkole. Kiedy nareszcie się doczekali zaczęli pakować swoje rzeczy do plecaków, a kiedy już skończyli wszyscy razem wyszli z klasy i udali się po schodach na dół do wyjścia ze szkoły. Nagle ktoś zawołał do nich, a oni  odwrócili się zdziwieni. Oczom ich ukazała się długowłosa blondynka z równoległej klasy.
  - Ej gdzie idziecie taką bandą? - Zapytała podchodząca do nich Ino.
  - Do Naruto... - Uśmiechnęła się Hinata - Chcesz iść z nami?
 - No pewnie, że chce! Poczekajcie tu chwilę, a ja pójdę tylko przebrać buty. - Powiedziała, po czym pobiegła do szatni. Nagle Sasuke złapał Hinate dość mocno za bark i odwrócił szybko w swoją stronę.
 - Czemu jej powiedziałaś gdzie idziemy? - Wyglądał na lekko poddenerwowanego, ale próbował udawać spokojnego.
  - To też jego znajoma. Ma takie samo prawo go odwiedzać jak my... - Powiedziała szorstko i zdjęła jego rękę ze swojego barku. W tym momencie przybiegła Ino i teraz wszyscy razem wyszli z budynku szkoły. Szli dość wolno, starając się nie wyprzedzać zamyślonej Hinaty, która była ich przewodniczką. Już po jakiś piętnastu minutach byli pod szpitalem. Hinata weszła do budynku pierwsza, a za nią wsypała się cała reszta. Granatowowłosa oczywiście prowadziła, więc teraz stali już pod drzwiami do sali, w której przebywał nieprzytomny chłopak. Bez zastanowienia pociągnęła za klamkę i zajrzała do środka. Chłopak wciąż spał i sprawiał wrażenie takiego spokojnego i bezbronnego. 
   - Nadal śpi ... Może lepiej jak przyjdziemy kiedy indziej? - Zapytała Hinata zamykając drzwi do pokoju chłopaka .
  - Myślisz , że jutro nadal tu będzie ? - powiedział Kiba siadając na ławce pod ścianą.
  - Nie wiem ... Ale w szkole na sto procent go nie będzie, więc dobrze by było przynieść mu jakieś zeszyty. - Powiedziała trochę smutnym głosem Hinata.
  - No to jak jutro go już tu nie będzie, to pójdziemy do jego domu.. I po sprawie. - Dodał sztywno Sasuke. 
  - To nie głupi pomysł... Sasek ma racje... - Powiedziała szeroko się uśmiechając Ino.
  - Okay, to jutro po szkole idziemy go odwiedzić. - Powiedziała Hinata kierując się do wyjścia ze szpitala, a potem już wszyscy  rozeszli się do swoich domów.

→ ←

   Następnego dnia w szpitalnej sali, położonej na pierwszym piętrze, spał niebieskooki blondyn. Nagle zaczął otwierać oczy, ukazując światu ich nieziemsko niebieski kolor. Jeszcze nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pomieszczeniu i to, ewidentnie nie był jego pokój. Powili podniósł się do pozycji siedzącej i zdał sobie sprawę, że bardzo boli go głowa. Czuł jakby ktoś w jego głowie skakał po szkle. Znów omiótł wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdował 
   - Gdzie ja do jasnej ciasnej jestem...? - pomyślał wyglądając za okno. Wstał z łóżka i bardzo wolnym krokiem skierował się w stronę drzwi. Lekko je uchylił i wyjrzał, jego oczom ukazał się długi korytarz, a na nim wiele ludzi poszkodowanych oraz zdrowych. - Aha okay, jestem w szpitalu, ale co ja do cholery tu robię? - Pomyślał, zamknął drzwi i postanowił wrócić do łóżka.    Siadając zauważył na stole obok szklany wazon, w którym był, jego zdaniem, bardzo ładny bukiet kwiatów. Popatrzył na niego dokładnie, ale z tych wszystkich kwiatów rozpoznał tylko kwiaty granatu, krokusy i kaczeńce. Położył się na łóżku i próbował przypomnieć sobie, co mogło się stać, że teraz tu jest. 
   - Ostatnie co pamiętam to to, że szedłem z Sakurą i Hinatą i zobaczyłem w oknie szpitala mamę, no właśnie mama. Przecież jestem w szpitalu, może wypadało by się tam przejść? .... Może lepiej nie, bo jeszcze znowu zemdleje i będzie, ale z drugiej strony i tak w końcu będę musiał się z nią zobaczyć... - Niechętnie wstał z łóżka i znów podszedł do drzwi, ale jednak tym razem wyszedł na korytarz. Czuł się głupio, ale powoli podszedł do jakiejś lekarki.
  - Przepraszam, wie pani może w którym pokoju leży Kushina Uzumaki?
  - W pokoju 320 na piętrze.
 - Dziękuje - Powiedział i poszedł po schodach na następne piętro. Chwile szukał podanego przez kobietę pokoju, a gdy już stanął przed drzwiami przeczesał włosy, poprawił ubranie i lekko zapukał do drzwi.

→ ←

    W tym samym czasie, gdzieś na drugim końcu miasta, w dużym jednorodzinnym domu spała jeszcze tylko jedna osoba, którą była młoda granatowowłosa dziewczyna. Znowu prawie przez całą noc nie mogła spać, ponieważ dręczyły ja myśli na temat Naruto. Nagle do jej pokoju wszedł wysoki chłopak, o długich brązowych włosach, oraz tak jak Hinata dużych, białych oczach. Podszedł do jej łóżka i lekko się nad nim pochylił. Delikatnie nią potrząsnął, ale dziewczyna nie zareagowała.
  - Hinata, jak zaraz nie wstaniesz, to spóźnisz się do szkoły! - Mówił dalej nią potrząsając, ale ona tylko lekko otworzyła oczy i przewróciła się na drugi bok. 
  - Ej, nie odwracaj się, tylko wstawaj! - Powiedział bardzo głośno i stanowczo. Hinata odwróciła się w jego stronę i popatrzyła na niego zaspanymi oczami.
  - Neji, czego się tak drzesz! Pali się czy co? - Powiedziała zaspanym głosem podnosząc się do siadu.
  -  Jak zaraz nie wstaniesz to spóźnisz się do szkoły...
  -  To co nic nie mówisz!?! - Krzyknęła i wyskoczyła z łóżka jak poparzona. Szybko pobiegła do łazienki zostawiając chłopaka samego.
  - Jak to nic nie mówisz? - pomyślał i wyszedł z pokoju dziewczyny.
Granatowowłosa była już prawie gotowa do wyjścia, kiedy nagle zadzwonił jej telefon.  Szybko go odebrała i wyszła z domu.
   - Halo?
  - Hinata? - Odezwał się kobiecy głos, ale za nic dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć gdzie go już słyszała .
  - Tak, a kto mówi? - Zapytała lekko zdziwionym głosem.
  - Ayame. - Powiedziała lekko się śmiejąc. Dla Hinaty nagle wszystko stało się jasne. Ayame Misachi jej przyjaciółka z dzieciństwa, która przeprowadziła się na wybrzeże.
  - Ayame, nie wierze! Co u ciebie? - Zapytała z podekscytowaniem.
  - A wszystko w porządku  - zaśmiała się - dzwonie do Ciebie w jednej sprawie. 
  - Coś się stało?
  - Właściwie to miałabyś coś przeciwko, jak bym do ciebie dzisiaj wpadła?
  - No nie mów, że jesteś w Konosze?? Od kiedy ?!!- Wydarła się do telefonu, co spowodowało, że ludzie dziwnie na nią patrzyli.
  - Od wczoraj wieczora... i mam akurat dzisiaj wolny czas tak koło dziewiętnastej... To jak będzie?
  - Bardzo, bardzo chętnie!! Ale wiesz co, ja kończę, bo właśnie dochodzę do szkoły. To do zobaczenia później. - Powiedziała po czym się rozłączyła i weszła do szkoły z wielkim banem na twarzy, a to zdarzało się na prawdę rzadko. Już od wejścia zauważyła to Sakura, zaraz do niej podleciała i chwyciła ją za nadgarstek, a Hinata się odwróciła.
  -Ohajo Hianta-chan!!
  -Ohajo... - Powiedziała kierując się do klasy. Czuła jakby nagle całe życie z niej uleciało... Przecież nikt i tak nie zwróci na nią uwagi... - Ahh gdyby tylko Naruto był w szkolę... - Znów przyłapała się na myśleniu o nim i westchnęła ciężko.
  - A ty coś brałaś, że jesteś taka zamulona? - Zapytał z charakterystycznym dla siebie śmiechem Kiba, gdy Hinata usiadła do swojej ławki. Chłopak nie doczekał się od niej odpowiedzi, więc sobie odpuścił. Dziewczyna faktycznie wyglądała jak po wielokrotnym paleniu albo braniu jakiegoś świństwa, czego efektem nie są fazy ale nieogarnięcie otaczającego świata. Popatrzyła na ławkę obok i nagle powrócił jej humor. Uśmiechnęła się do siebie. - No tak, dzisiaj go zobaczę... Właśnie, muszę pisać dzisiaj na lekcjach, bo mam mu zanieść zeszyty... Ciekawe co teraz robi i czy w ogóle się już obudził.  Dlaczego ja właściwie o nim myślę? To jest już naprawdę męczące. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczął lekcje. W głowie Hinaty roiły się coraz to dziwniejsze myśli , które nie pozwalały zrozumieć jej o czym mówił nauczyciel. Nagle granatowowłosa wstała i zapytała, czy może wyjść do toalety. Mężczyzna oczywiście się zgodził, a ona szybkim krokiem wyszła z klasy i już trochę wolniej skierowała się do toalety. Stanęła przy umywalce, przepłukała twarz zimna wodą i popatrzyła w lustro. Pod oczami miała delikatne fioletowe zabarwienia, jakby nie spała tydzień. - Jezu dziewczyno co się z tobą dzieje, jak ty wyglądasz?  - Powiedziała do siebie bardzo cicho pod nosem. - Dlaczego tyle o nim myślę? ... Nie śpię po nocach, a kogo to wina? Oczywiście jego, a kogo by innego? ... - Westchnęła i znowu przemyła twarz. Wyszła z łazienki na korytarz i  z powrotem poszła do klasy.

_______________________________________________

*Rozdział po Updacie (30.11.2016 r.)






niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 5



     Minęły już trzy godziny od momentu, w którym Naruto zobaczył swoją mamę i na oczach swoich dwóch koleżanek z klasy stracił przytomność. Mikoto siedziała, już teraz sama, w pokoju młodego blondyna, ponieważ dziewczyny musiały iść do domów, a Kakashi nie chciał  jej przeszkadzać. Bardzo martwiła się o stan zdrowia swojego podopiecznego, ponieważ nigdy wcześniej nie miał jakichś większych problemów zdrowotnych, a tu nagle traci przytomność na środku drogi.
  - Kiedy się wreszcie obudzisz? - Powiedziała cicho, do niebieskookiego trzymając go za zziębniętą dłoń. Naprawdę kochała go jak brata i czuła, że jej jedynym i najważniejszym życiowym obowiązkiem jest dbanie o jego bezpieczeństwo. - Nie wiem co bym zrobiła, gdyby coś ci się stało... I co ja niby miła bym powiedzieć Kushinie...?- westchnęła - Może wypadało by do niej pójść i powiedzieć, że tu jesteś...? - Ciągnęła konwersacje sama ze sobą oczekując, że coś w jej wnętrzu odpowie na zadawane pytania - Nie, bo jeszcze i ona straci przytomność, albo raczej dostanie zawału... kto ją tam wie.
    Siedziała tak jeszcze chwilę, aż zmorzył ją sen. Kiedy popatrzyła na zegarek w telefonie  dostrzegła godzinę dwudziestą pierwszą trzydzieści. - "Już trochę późno". - Pomyślała. - Może faktycznie pójdę do domu i trochę się prześpię. Wrócę tu jutro z samego rana, bo z tego co mówił lekarz po podaniu mu środków uspokajających dzisiaj już się nie obudzi. 
   Wstała z krzesła, pochyliła się nad chłopakiem, pocałowała go w policzek na pożegnanie i w końcu wyszła z sali pozwalając mu odpocząć. Kiedy znalazła się już na ulicy zobaczyła znajomą twarz. Była to dziewczyna o bardzo ciemnych niebieskich włosach. Dziewczyna trzymająca w ręce coś dość dużego zawiniętego w papier, co bardzo ją zaciekawiło. Mikoto podeszła do dziewczyny i lekko uśmiechnęła.
  - Dziękuje za pomoc. - Powiedziała z bardzo dobrze słyszalną wdzięcznością w głosie.
  - Ni-Nie ma za co dziękować... to obowiązek każdego człowieka, aby pomagać potrzebującym i rannym - Hinata spuściła głowę w dół. Uświadomiła sobie, jaka jest niemądra przywołując w tym momencie jakieś oklepane formułki. - Czy on się jeszcze nie obudził? - Zapytała chcąc zatuszować swoją głupotę.
  - Niestety jeszcze nie... - Odpowiedziała dość smutnym głosem. - Z tego co mówił mi lekarz to, dostał bardzo silne lekki na uspokojenie, więc nie obudzi się wcześniej niż jutro. A i tego na sto procent nie są pewni. - Mówiła spoglądając na smutną twarz Hinaty. 
    Brązowooka podeszła bliżej i położyła jej dłoń na ramieniu. - Nic się nie martw. Jest silny, a współczucie mu nie jest potrzebne. - Uśmiechnęła się, wyminęła dziewczynę i poszła w stronę swojego domu. Hinata stała tam na deszczu jeszcze chwilę, ale po około dwóch minutach weszła do szpitala i skierowała się do pokoju blondyna. Otworzyła drzwi i powoli weszła do pomieszczenia. Było tam niemiłosiernie duszno, więc otworzyła okno znajdujące się koło łóżka jej kolegi. Kiedyy wykonała już tą czynność, przeszła do tego, po co tu przyszła. Odwinęła więc pakunek,w którym znajdował się dość duży bukiecik kwiatów składający się z Kaczeńców , Krokusów , Pelargonii ,Petunii i kwiatów granatu * 1-5 . Pakunek był zawinięty w papier, ponieważ przyniosła ze sobą także mały, szklany, przeźroczysty wazonik, do którego nalała wody i postawiła na szpitalnym stoliku zaraz obok łóżka niebieskookiego. Włożyła kwiaty do wazonu i usiadła na taborecie obok tego stolika. Oczy jej wpatrzone były w niego jak w obrazek. Wyglądał tak niewinnie podczas snu, że dziewczyna czuła jakby patrzyła na małe dziecko.
  - Jesteś na prawdę dziwny... Tracić przytomność na ulicy? - zaśmiała się lekko - Cieszę się, że to nic poważnego, bo chyba bym umarła... - Zdziwiła się tym co właśnie powiedziała. - Pewnie gdybyś to słyszał to, uznał byś, że jestem lekko nienormalna, bo zaczęliśmy się do siebie odzywać dopiero nie dawno. Jednakże muszę przyznać, że gdy jestem przy tobie czuję się spokojniejsza, a czas płynie wolniej... Nie wiem co to za uczucie, ale chcę być bardzo blisko ciebie, choćby, nie wiem jak bardzo, było  to niemożliwe... - Powiedziała to, wstała z krzesła i podeszła do blondyna. Złożyła na jego czole lekki pocałunek. Odsunęła się od niego i zawahała się na chwile. - Prawdopodobnie nigdy ci tego nie powiem, ale jesteś jedyną osobą, którą naprawdę rozumiem  i dlatego podziwiam cię za twoją wytrwałość, że jakoś dajesz sobie z tym wszystkim radę... Ja najprawdopodobniej na twoim miejscu załamała bym się i zrobiła coś na prawdę głupiego... Moja mama choć ma wstrętny charakter to, nie wywija mi takich numerów... - Powiedziała, podeszła do drzwi, ale odwróciła się jeszcze na moment w stronę Naruto - I żeby mi było jasne, przy mnie nie rób więcej takich numerów... Do zobaczenia - Uśmiechnęła się lekko i wyszła z pomieszczenia. Nagle coś przykuło jej uwagę. Była to czerwonowłosa kobieta. Wyglądała ona na trochę smutną, ale w sumie to szpital, tu połowa ludzi przeżywa jakąś osobistą tragedię. Rozmawiała ona z jednym z lekarzy, a Hinacie nagle obiło jej się o uszy coś co ją ,,Zmiażdżyło''
  - Ale pani Uzumaki powinna pani zrozumieć, że nie może pani jeszcze zostać wypisana ze szpitala...
  - No dobra, niech panu będzie, poczekam... Mój syn będzie musiał jeszcze trochę na mnie poczekać... - Powiedziała smutnym, znużonym głosem do lekarza i spuściła swoją głowę w dół. - To, ja nie zawracam już głowy doktorze, dobranoc... - Jak powiedziała tak zrobiła i udała się w inną stronę. Hinata stała niedaleko jak wryta - Uzumaki? ... U-ZU-MA-KI? - Przeliterowała dla pewności. - Mama Naruto? Leżą w tym samym szpitalu!?... To.. to .. - Na tym właśnie skończyły się jej rozmyślania, ponieważ podeszła do niej pielęgniarka i zapytała się czy wszystko porządku. Oczywiście powiedziała, że tak, chociaż nie była to prawda. W środku czuła się rozdarta i wydawało się jej, że zaraz zemdleje. Szybkim krokiem wyszła ze szpitala i można by powiedzieć, że do domu prawie biegła.
     Kiedy stanęła przed bramą swojego domu mimowolnie westchnęła i chwyciła za klamkę. Otworzyła bramkę, weszła do domu udając, że nic się nie stało. Jednak od samego progu przywitała ją, jej młodsza, o dwa lata, siostra Hanabi.
  - Hej Hinata. Coś taka przybita ? - Popatrzyła na jej twarz i lekko się uśmiechnęła - Ktoś umarł czy co?
  - Nawet tak nie mów, bo wypaplasz i będzie! - Powiedziała smutno, podnosząc głos. - Mój kolega leży w szpitalu. Niby wszystko jest okay, ale jest tam ktoś, przez kogo to może się zmienić. - Spuściła głowę w dół i wolnym krokiem udała się do kuchni po coś do picia. Z lodówki wyjęła butelkę gazowanej wody mineralnej i nalała sobie do szklanki . Wzięła wodę i udała się na górę, do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i zaczęła rozmyślać nad tym, co może się stać, kiedy Naruto zobaczy matkę . Oczywiście nie zdawała sobie sprawy, że chłopak wie, że jego matka znajduje się właśnie w tym szpitalu i już ją zobaczył. Tak ją to myślenie pochłonęło, że nawet nie zdała sobie sprawy z tego, kiedy zasnęła .

→ ←

    Następnego poranka Mikoto obudziła się bardzo nie wyspana, bo z tego wszystkiego nie mogła zmrużyć oka prawie całą noc.Wstała z łóżka i rozejrzała się po swoim pokoju, który był w jasnożółtych oraz czarnych barwach. Podeszła do szafy, wyjęła z niej byle co i poszła wziąć prysznic. Kiedy skończyła, ubrała się i poszła do kuchni zrobić sobie śniadanie, którego nie mogła dokończyć, chociaż były to zaledwie dwie małe kanapki. Wypiła wcześniej zaparzoną Herbatę i zaczęła składać sobie w głowie, wszystkie wczorajsze wydarzenia. Rozmowę z Kakashim i to całe zajście z Naruto, który przecież nie mdleje nigdy bez przyczyny. Myślała nad tym, co jej powiedział wczoraj Kakashi, o tym, że ta cała sprawa z nieudaną próbą samobójcza Kushiny jest bardzo podejrzana. Szczerze, to nigdy nawet o tym nie myślała i po prostu przyjmowała do wiadomości same znane fakty. 
   Wstała, poszła do przedpokoju, ubrała buty i wyszła z mieszkania. Po drodze weszła do kwiaciarni i kupiła kwiat granatu. Skierowała się w stronę szpitala, a kiedy była już pod budynkiem zauważyła Kushine siedzącą na ławce. Nie podeszła do niej, ponieważ, nie chciała, by zaczęła pytać się co tu robi i tłumaczyć, że przyszła do Naruto. Weszła do pokoju chłopaka, ale zobaczyła, że nadal śpi. Podeszła do jego łóżka, pocałowała go w czoło i już chciała położyć kupiony kwiat na stole, kiedy zobaczyła, że na blacie stoi już cały bukiet. Była naprawdę w wielkim szoku, ale podeszła do stołu i włożyła kwiat do wazonu.
      Wyszła na korytarz i podeszła do lekarza, który wczoraj zajmował się  Naruto.
  - Przepraszam, chciałam zapytać się czy wie pan może, kiedy obudzi się Naruto?
  - Już wczoraj pani powiedziałem, może dzisiaj, może jutro. Niech pani będzie cierpliwa.
  - Dobrze, dziękuje za pomoc.- Powiedziała i odeszła od mężczyzny. Skierowała się ku wyjściu ze szpitala, a kiedy wyszła z budynku udała się w stronę swojego miejsca pracy, to znaczy do kawiarni, w której była kelnerką.

→ ←

    Minęła już trzecia godzina lekcyjna. Hinata siedziała w ławce podczas każdej przerwy do nikogo się nie odzywając. Nagle podeszła do niej Sakura i usiadła obok niej na krześle.
  - Martwisz się co? - Złożyła swoją dłoń na ramieniu przyjaciółki.
  - Yhy - mruknęła pod nosem granatowowłosa.
  - Wyjdzie z tego...
  - Wiem...
  - To co się stało? - zdziwiła się różowo włosa.
  - Widziałam ją... - Oczy granatowowłosej były teraz puste i skierowane jakby w nicość.
  - Teraz ty??  Kogo wy widzicie ?
 - Mame Naruto... Prawdopodobnie to ją zobaczył wczoraj. - Jej twarz przybrała poważny wyraz.
  - Co takiego, ale gdzie ją widziałaś??! - Zapytała mocno zdziwiona Sakura.
  - No w szpitalu...  A... Co będzie jak spotkają się twarzą w twarz?? ...Martwię się o niego... - Powiedziała spuszczając głowę w dół - Od wczoraj o tym myślę... -położyła ręce na ławce, a na nich głowę.
  - Może nic się nie stanie, nie możesz być tego pewna! - powiedziała podnosząc znacznie głos - Nie zamartwiaj się niepotrzebnie! - To już prawie wykrzyczała i zwróciła tym uwagę Kiby, który stał niedaleko
  - Czego się tak drzesz Sakura?! - Powiedział  żartobliwie szatyn i podszedł do dziewczyn.
  - Bo się zamartwia na zapas... - Wykrzywiła twarz coś na kształt złości, ale coś jej się nie udało i wyglądało to na prawdę prze komicznie.
  - A co się stało?? - Zapytał zdezorientowany chłopak, spoglądając raz na jedną dziewczynę, raz na drugą
  - No jak to co? Nie słyszałeś, przecież Naruto jest w szpitalu. - Popatrzyła na niego zdziwiona.
  - No niby skąd miałem to wiedzieć, a powiedział mi ktoś? A tak w ogóle to, co mu się stało? - Zapytał już trochę bardziej poważnym głosem.
  - Zemdlał wczoraj jak szliśmy i nie chciał się obudzić, więc zaniosłyśmy go do szpitala. Tam podali mu jakieś leki na uspokojenie czy coś i ma się obudzić dopiero dzisiaj, albo jutro...
  - Dobrze, że to nic poważnego... - powiedział po czym usiadł na blacie ławki, koło dziewczyn.
 - No masz rację ale jest jeden mały szczegół o który sie martwię. - Powiedziała Hinata wzdychając ciężko. 
    Nie czekając na jakąkolwiek reakcje zaczęła mówić co jej leży na sercu.
 - chodzi o to, że jest tam też jego matka... - Chłopak był tak zdziwiony, że nie mógł nic powiedzieć, tylko wytrzeszczył oczy. Dziewczyna widząc reakcje kolegi wytłumaczyła mu, że jego mama się obudziła i jak to się stało, że wie o tym gdzie przebywa. - A teraz mam pytanko chcecie może iść dzisiaj do niego po szkole? - Zapadła martwa cisza, którą przerwała osoba stojąca niedaleko, i która słyszała całą rozmowę. Był to oczywiście nie kto inny jak Sasuke
  - Ja chce iść. A tak w ogóle to sorry, że podsłuchiwałem - zaśmiał się i podszedł bliżej siadając na blacie ławki stojącej obok nich.
  - Okay jak chcesz iść, to po szkole zaczekaj przy bramie.  - Powiedziała Hinata lekko się do niego uśmiechając -  A jak z wami, idziecie czy nie? - Skierowała teraz głowę w kierunku Kiby i Sakury
  - Ja idę - Powiedział kiba uśmiechając się i pokazując przy tym swoje, nienaturalnie duże, kły.
  - Ja też... W końcu to mój kolega nie? - Zapytała retorycznie spoglądając na granatowowłosą. Nagle zadzwonił dzwonek oznajmiający początek lekcji, więc chłopcy i Sakura udali się na swoje miejsca. Hinata została tam gdzie była i znów niepotrzebnie zaczęła rozmyślać o Naruto, ale jej myśli niebezpiecznie zboczyły z kursu i powędrowały do miejsca, w którym kłębiły się wszystkie uczucia do blondyna. Wszystko jej się już zaczęło mieszać więc odłożyła tę niezbyt przyjemną, dla niej, sprawę na kiedy indziej.

_______________________________________________


*Rozdział po Updacie (20.06.2016r.)





czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 4



     Po wyjściu z klasy skierowali się ku wyjściu ze szkoły. Jak już wcześniej wspomniałam była na prawdę bardzo brzydka pogoda.  Hinata grając na zwłokę powiedziała, że zapomniała parasola i zapytała Naruto czy może iść z nim. On oczywiści się zgodził. Dziewczyna mogła sobie pozwolić no to, by Sakura tak się do niego kleiła. Jeszcze nie rozumiała dlaczego, ale czuła właśnie taką wewnętrzną potrzebę pomimo tego, że różowo włosa była jej przyjaciółką.      Wyszli z budynku. Hinata szła naprawdę bardzo blisko chłopaka, a z daleka mogło by się nawet wydawać, że są do siebie przytuleni, ale blondynowi to wcale nie przeszkadzało. Jednakże Sakura szła zaraz koło tych dwoje patrząc na granatowowłosą dziewczynę z zazdrością wypisaną na twarzy.
  - Daleko jeszcze? - Zapytała lekko podirytowana. - "Dlaczego ona zawsze musi psuć wszystko co ja robię? Zawsze tylko liczy się ta Hinata... Kim ona kurde jest żeby odbierać wszystko co mi się należy, albo co chce mieć??" - Takie pytania kłębiły się w głowie młodej Haruno.
  - Nie, jeszcze tylko kawałek. - Popatrzyła na nią posyłając jej fałszywy uśmiech. - "Dobrze jej tak niech wie, że ma go zostawić w spokoju". - pomyślała szyderczo się do siebie uśmiechając. Właściwie to, nie wiedziała co skłaniało ją do takich dziwnych zachowań i myśli, ale zdawała się dzisiaj na swój instynkt. Byle by tylko pozbyć się tej różowowłosej przylepy. Szli dosyć szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na padający deszcz. Nagle Naruto zobaczył coś, co przyparło go do muru. W szpitalnym oknie stała jego, czerwonowłosa, matka. Stanął jak wryty, zwracając tym samym uwagę swoich towarzyszek.
  - Naruto czy coś się stało? - Zapytała nie pewnym głosem Hinata. 
Chłopak nic nie mówił. Wpatrywał się tylko zamglonym wzrokiem w okno. Nagle wszystkie te przykre wspomnienia wróciły. W ciągu sekundy znalazł się znów pod bramą kamienicy i znów spotkał Mikoto, po raz kolejny uciekł z domu dziecka i znowu czytał pożegnalny list swojej mamy. W mgnieniu oka jednak oprzytomniał, chwycił za rękę wpatrzoną w niego dziewczynę i poszedł przed siebie, a Sakura za nimi. Nie dawała już rady ukrywać swej okrutnej zazdrości, kiedy nagle Naruto ponownie stanął. Na jego młodzieńczej twarzy malował się smutek i jednocześnie przerażenie. Popatrzył na białooką i z oczu zaczęły mu płynąć łzy. Znowu był tym samym smutnym chłopakiem z ławki obok. Sakura stała tylko w
bezruchu parząc na blondyna. Czuła jak szybko bije jej serce. Nie miała pojęcia jak się zachować w takiej sytuacji. Szczęśliwy chłopak przemienił się nagle w zrozpaczonego chłopczyka, który wygląda jakby potrzebował opieki. 
  - Naruto co się stało ? - Zapytała Hinata z, bardzo bobrze słyszalną, troską w głosie.
  - Stała tam w o-oknie - wypowiadał z wielką trudnością.
  - Kto stał?! - Zapytała zszokowana Sakura.
  - M-m-moja m-ma... - Nie dane było mu dokończyć, ponieważ nagły przypływ emocji sprawił iż ponownie stracił kontakt z rzeczywistością.

→ ←

     Niczego nie świadoma Mikoto siedziała teraz ze swoim przyjacielem z liceum Kakashim Hatake w kawiarence niedaleko parku, w którym jeszcze nie dawno spacerowali. Była bardzo szczęśliwa, żemogła go zobaczyć po tylu latach. Ostatni raz widziała go podczas zakończenia roku w ostatniej klasy liceum, później ich drogi się rozeszły.
     Rozmawiali o szkole, o głupotach jakie robili w młodości, ale także o smutniejszym temacie jakim był Naruto. Opowiedziała mu wszystko bardzo dokładnie od dnia, w którym postanowiła go przygarnąć aż do dnia wczorajszego, kiedy to na jej oczach jego matka się obudziła. Mężczyzna przez pewien czas myślał o tym, co sprawiło,  że brązowowłosa kobieta się zdziwiła.
  - Powiem tak. - Zaczął powoli, ale stanowczo - Nie rozumiem, czemu kobieta chciała się zabić skoro miała trzynastoletniego syna na głowie. Czy ona jest na sto procent zdrowa umysłowo? - Powiedział dziwnym tonem podnosząc przy tym obie brwi do góry.
  - Z tego co wiem nie ma nic z głową... Myślę, że to raczej było spowodowane jakimś impulsem. Z tego co mówił mi Naru i lekarze podczas tego była całkowicie trzeźwa.
  - Dziwne... Rozumiem już nawet to, że po utracie męża zaczęła się staczać, ale tu mi coś nie gra. Po tylu latach raczej była już całkowicie przyzwyczajona do utraty bliskiej jej osoby, więc ten -jak twierdzisz- "impuls" nie mógł być spowodowany właśnie przez to.
  - Może zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła ze swoim życiem i życiem jej syna... - Powiedziała opierając łokcie o blat stolika. - Albo może ją do tego zmuszono... Eee raczej szczerze w to wątpię. Bo niby kto i po co? - Nagle rozmowę przerwał jej dzwoniący telefon. Wyciągnęła go z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz... Naruto. Odebrała szybko i zaczęła konwersacje .
  - No co tam chcesz ? - powiedziała nie świadoma tego co zaraz usłyszy.
  - Dzień dobry... - odezwał się dziewczęcy głos  - czy może pani Mikoto?
  - Tak, a kto mówi ? - Zapytała bardzo zdziwiona.
  - Przepraszam nie przedstawiłam się. Mam na imię Hinata i chodzę z Naruto do klasy... - Zrobiła krótką przerwę, a w jej głosie było słychać smutek. - Podczas gdy ja i moja koleżanka wracałyśmy z nim przez miasto zobaczył coś i stracił przytomność... - Mikoto wytrzeszczyła oczy. A Hinata kontynuowała - Nie chciał się obudzić więc szybko zaniosłyśmy go do szpitala skąd teraz dzwonię. Czy mogła by pani tu jak najszybciej przyjść? - Zapytała dość zdenerwowanym i przestraszonym głosem.
  - Oczywiście, zaraz tam będę. - Powiedziała stanowczo rozłączają się i wstając z miejsca.  
Kakashi od razu zauważył, że coś się stało to też wstał szybko z krzesła.
  - Naruto jest w szpitalu! Muszę tam iść! - Powiedziała głośno ocierając łzę spływającą po jej policzku.
  - Jak to, co się stało? - Zapytał zdezorientowany siwowłosy.
  - Nie wiem dokładnie, ale coś zobaczył i zemdlał. - Kobieta mówiła do niego kierując się szybkim krokiem do wyjścia, oczywiście mężczyzna poszedł razem z nią .

→ ←

     Stanęli przed drzwiami do szpitala, by po chwili znaleźć się w środku. Mikoto podbiegła do jakiejś pielęgniarki pytając czy wie gdzie leży Naruto Uzumaki, ale ta nie wiedziała więc skierowała ją do kogoś innego. Tym razem trafiła na lekarza, który właśnie opuścił jego sale. Kobieta szybkim krokiem udała się do podanego jej przez mężczyznę pokoju, otworzyła drzwi, a jej oczom ukazały się dwie dziewczyny. Jedna z różowymi włosami, a druga w kolorze ciemnych jagód. Siedziały przy łóżku blondyna wyczekując jakichkolwiek oznak, że ma zamiar się obudzić.
  - Przepraszam - powiedziała dość głośno kobieta. - Czy... Czy wiadomo dlaczego się nie budzi?  Czy... Czy coś mu się stało? - Zadawała pytania z bardzo bobrze słyszalnym, strachem głosie. Podeszła bliżej i popatrzyła na chłopaka.
  - Nic nam nie chciał powiedzieć... - Zaczęła cicho, ale wyraźnie Hinata.
  - Po prostu zemdlał, a gdy chciałyśmy go obudzić to, nie reagował. Postanowiłyśmy więc przynieść go tu. Na całe szczęście szpital był zaledwie parę kroków dalej. - Powiedziała Sakura patrząc prosto w jasnobrązowe oczy Mikoto.
  - Rozumiem...  - Powiedziała i podeszła do drzwi. - dziękuję za waszą pomoc. Jak tylko się czegoś dowiem zaraz was o tym powiadomię. - Wyszła przez drzwi i od razu natknęła się na Kakashiego.
  - Co jest?
  - Nie wiem... - Spuściła głowę kierując się w stronę lekarza , którego wcześniej spotkała.
  - Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć co jest chłopakowi Który leży w sali 127?
  - Rodzina ?
  - Nie, ale opiekun prawny.
 - Dobrze, więc tak... - Zrobił małą przerwę aby nabrać powietrza - Chłopak jest bardzo osłabiony... Prawdopodobnie doświadczył czegoś co na prawdę nim wstrząsnęło. Także do czasu, aż się obudzi i nie odzyska sprawności będzie musiał tu zostać.
  - Rozumiem... Całe szczęście, że to nie jest nic poważnego...

_______________________________________________

*Rozdział po Updacie (19.06.2016r.)






środa, 2 lipca 2014

Rozdział 3



   W pewnym niewielkim mieście, położonym gdzieś w Japonii, znajdował się mały szpital, w którym przebywała pewna kobieta o krwisto czerwonych włosach. Niedawno wybudziła się ze śpiączki, która trwała aż trzy długie lata. Dlatego pewien czas, a właściwie do momentu odzyskania pełnej sprawności fizycznej, musiała w nim pozostać. Kobieta siedziała na ławce w szpitalnym parku i starała się przypomnieć sobie co dokładnie skłoniło ją do podjęła decyzji o odebraniu sobie życia. Niestety w tym miejscu pojawiała się luka, po prostu  pustka, której nie dało się wypełnić... Nagle z zamyślenia wyrwał ją głos pielęgniarki, która nie wiadomo skąd pojawiła się obok niej. 
  - Pani Kushino, powinna pani odpocząć... - powiedziała wyciągając do niej rękę. 
  - Dziękuję, ale nie jestem zmęczona... - powiedziała lekko uśmiechając się do kobiety.
  - Jak pani uważa, ale jeśli się pani źle poczuje, to proszę od razu wrócić do budynku i kogoś o tym poinformować.
  - Dobrze - powiedziała spoglądając na odchodzącą kobietę. 
  Teraz znowu mogła na spokojnie przemyśleć całą sprawę tyle, że dwa albo nawet trzy razy dokładniej.
                                                                  
→ ←

   Naruto jak zwykle, podczas pierwszej przerwy, siedział w swojej ławce do nikogo się nie odzywając, ale ku swojemu zdziwieniu był w naprawdę w dobrym humorze.  W pewnej chwili podszedł do niego wysoki szatyn o imieniu Kiba. 
  - Cześć Narutowicza, co tam słychać? - Blondyn popatrzył na niego ze zdziwieniem, bo przecież z jakiej okazji miał by się do niego niby odzywać? 
  - Nic takiego... Po staremu, to znaczy może nie wszystko, ale jest okay. - Odpowiedział mu bez jakichkolwiek przeszkód i złożył pełne zdanie, a to było dla niego coś niespotykanego. 
  - Aha, to spoko... Słyszałem, że wczoraj zemdlałeś podczas długiej przerwy...  - Powiedział chwytając się za kark.
  - E, to nic takiego,  po prostu za dużo informacji na raz... - Oparł się łokciami o blat ławki.
  - Rozumiem... Yyy to znaczy nie do końca rozumiem, ale mniej więcej.
  - Mniej czy więcej?? - Zapytał i zaśmiał się lekko, czym bardzo zdziwił szatyna. 
  - Raczej mniej. - Również się zaśmiał. 
  - Widzę, że dzisiaj humor dopisuje. - Powiedział do Naruto podchodzący w ich stronę Sasuke.
  - Tego może bym tak nie nazwał, ale mogę powiedzieć, że jest lepszy niż zazwyczaj. - powiedział lekko uśmiechając się do bruneta.
  - Bez kitu, ale pierwszy raz widzę jak się uśmiechasz chłopie. -  Brunet patrzył na blondyna z osłupieniem.
  - No już, nie rób z tego nie wiadomo czego. - Przerwała im rozmowę różowo włosa Sakura.
  - chociaż można było by to zapisać w kalendarzu. -Kontynuowała swoją wypowiedź.
  - Dajcie wreszcie spokój biednemu Naruto... - Powiedział ktoś za ich plecami. Zaciekawieni odwrócili głowy, a ich oczom ukazała się promiennie uśmiechnięta Hinata Hyuuga.  - Co się tak na mnie gapicie? Mam coś na twarzy? - zapytała zdziwiona, na co wszyscy zareagowali śmiechem.
  - Tak, wielkiego banana - Ponownie zaśmiał się Kiba. 
  - Bardzo śmieszne Kiba-kun...- Udała obrażoną
  - Naruto co się stało, że jesteś dzisiaj w tak dobrym humorze? - Zapytał zdezorientowany Sasuke.
  - Może to dlatego, że pogoda jest ładna... - Powiedział znowu się uśmiechając. Ku zdziwieniu jego rówieśników za oknem było na prawdę brzydko, zimno i padało. Nagle Hinacie przypomniało się, że gdy wczoraj zapytał ją dlaczego się uśmiecha odpowiedziała mu ,że  to dlatego iż pogoda jest ładna.
  - I dlatego ,że jestem zdrowy  i ogólnie z tego co jest dobre. - Dokończył swoją wypowiedź . W tym momencie dziewczyna osłupiała i wytrzeszczyła oczy ... Dlaczego on mnie małpuje - Pomyślała lekko zirytowana . Nagle rozbrzmiał dźwięk dzwonka na lekcje i wszyscy rozeszli się do swoich ławek .

→ ←

   Mikoto siedziała w domu wyczekując  Naruto , aby oznajmić mu ,że Kushina powinna niedługo wyjść ze szpitala. Niestety miał teraz dopiero trzecią lekcje więc jeszcze musiała sobie trochę poczekać. Straszne ten czas oczekiwania jej się dłużył więc postanowiła go sobie jakoś umilić i wyjść na mały spacer . Gdy wychodziła z mieszkania ktoś zaszedł ją od tyłu niczym ninja ( Ciekawe.. :) Dop. Autorki ) . Kobieta odwróciła się a oczom jej ukazał się siwowłosy mężczyzna .
  - Kakashi ! Co ty tu robisz !? - zapytała bardzo zdziwiona tym co właśnie zobaczyła.
  - Zabłądziłem na drodze życia i jak już się tu znalazłem to postanowiłem Cię odwiedzić . - Wyszczerzył się do brązowowłosej kobiety . - Wychodzisz gdzieś?
  - Tak miałam zamiar wyjść się przewietrzyć ... - Powiedziała z lekkim westchnięciem.
  - No to w takim razie zapraszam Cię na spacer - Oznajmił bardzo tym zdziwionej Mikoto . - Gdzie chcesz pójść??- zapytał odwracając się ku schodom .
  - Nie wiem wybierz coś .. - powiedziała obojętnie
  - Hmm.. Dawno nie byłem w tym mieście . - Siwowłosy podrapał się po nosie pokazując dziewczynie tym swoje zakłopotanie. Mikoto nic nie powiedziała tylko chwyciła go za nadgarstek i zbiegła po schodach na dół . Mikoto dalej trzymając Kakashiego za nadgarstek szła już teraz powoli kierując się do pobliskiego parku . Nagle zdała sobie sprawę z tego co robi i go puściła  .
  - Sorry chyba się trochę zapędziłam
  - Nie ma sprawy - Siwowłosy zaśmiał się donośnie i poszedł razem z Mikoto w stronę parku.

→ ←

    Nagle rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Oczywiście wszyscy wstali i zaczęli się pakować. No może prawie wszyscy Naruto jak zwykle lekko odpłynął do świata swoich fantazji. Zauważyła to, jak zwykle zresztą, tylko Hinata i już chciała podejść i znów uświadomić mu co się dzieje, ale nagle zobaczyła, że sam się do siebie szeroko uśmiecha. Gdy chłopak skończył się pakować podeszła do niego Sakura.
  -Hej Naruto robisz coś po szkole... Yyy, to znaczy teraz... - Zaśmiała się ponieważ uświadomiła sobie jaka palnęła głupotę.
  - Nic specjalnego - Powiedział bez większych emocji - Coś cię stało?
  - Yyy to zna... znaczy nie. Tak pytam... bo jak byś może chciał to... - Zaczerwieniła się lekko i kontynuowała, dalej się zacinając. - Mogli byśmy się gdzieś przejść -Skończyła szeroko się uśmiechając. Chłopak popatrzył na nią ze zdziwieniem i już miał odpowiedzieć, że mu się nie chce, gdy nagle przypomniał sobie słowa Mikoto z ubiegłego wieczoru, zaraz po rozmowie na temat jego matki ,,Weź skończ z tym wiecznie przybitym i smutnym człowiekiem... Wiem, że to nie będzie łatwe, ale uśmiech naprawdę do Ciebie pasuje. Jak się nadarzy okazja do lepszego poznania kogoś z rówieśników to, nie uciekaj. Po prostu od tego tylko się zgódź."
  - W sumie to i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. - lekko się uśmiechnął.
  - No to fajnie! - Powiedziała bardzo podekscytowana. - Miałam nadzieje, że się zgodzisz!
Całą rozmowę widziała i słyszała niedaleko stojąca Hinata patrzyła z bardzo wielkim zdziwieniem na swoją przyjaciółkę. - Czy ona czasem się przy nim nie jąkała? - Zapytała się sama siebie w myślach - Coś mi tu śmierdzi.. I na nieszczęście nie chodzi tu o jakiś brzydki zapach...  Czy ona aby go nie podrywa?! ... - Nagle uświadomiła sobie, w jakim kierunku idą jej myśli. -  A zresztą co mnie to obchodzi! Przecież To ich życie...- Pomyślała i już miała zamiar wyjść z klasy, gdy nagle kątem oka popatrzyła na uśmiechniętego blondyna. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. - A co mi tam. - Powiedziała bardzo cichutko do siebie i podeszła do stojącej niedaleko niej pary.
  - Sakura, robisz coś dzisiaj? - Zapytała złośliwie się uśmiechając.
  - Wiesz... Chciałam iść się przejść z Naruto... Dawno nigdzie nie chodziłam kości mi się zastały. - Powiedziała lekko się śmiejąc.
  - A mieli byście coś przeciwko temu, abym się zabrała z wami?? - Powiedziała zalotnie uśmiechając się do Naruto.
  - Tak
  - Nie  - Powiedzieli rówieśnicze
  - Yy to znaczy nie - Sakura powiedziała udając, że się poprawia.
  - No to gdzie chciał byś pójść Naruto? - Zapytała Hinata patrząc na niego z uśmiechem .  
  -  Nie mam pomysłu, a ty Sakura-chan?
  - Też nie, a ty Hinata ?
  - Też n... - Nagle ją olśniło - Wiem !! Jest nie daleko taka mała knajpka z ramen... szczerze, to po prostu moje ulubione danie. Mogła bym nic innego nie jeść. - Zaśmiała się dość głośno
  - No to postanowione idziemy tam...- Powiedział obojętnie blondyn.
  - Tak serio, to ja nie zbyt lubię ramen... - powiedziała Sakura drapiąc się nerwowo pogłowie. „Głupia Hinata wszystko popsuła! A chciałam trochę pobyć z nim sam na sam” - pomyślała po czym westchnęła dość ciężko - No trudno przeżyje... - uśmiechnęła się od niechcenia.Po czym cała trójka skierowała się ku wyjściu ze szkoły.


_______________________________________________

*Rozdział po Updacie (31.12.2015r.)