Hejka teraz udało mi się punktualnie napisać :D Nie będę niczego zdradzać, więc zapraszam do czytania. xD
----------------------------------------------------------------------------------------------
Naruto wraz z Kushiną wrócili z miasta do domu Mikoto. Stojąc już pod drzwiami usłyszeli jakieś śmiechy.
- Ciekawe... Mikoto nigdy nikogo nie zaprasza... - Blondyn zdziwił się i powoli razem z matką wszedł do środka. Już od progu rozpoznał trzy obce głosy. - Aż trzy?! Ciekawe kogo licho przyniosło. - Pomyślał i wszedł w głąb mieszkania. Doszedł do salonu i zerknął do środka. Na kanapie siedziała Mikoto, obok niej ten podejrzany białowłosy mężczyzna, który już kiedyś tu był i pytał o brązowooką. Dalej siedziała bardzo zgrabna kobieta o czarnych lekko falowanych włosach do ramion i czerwonych oczach, a na fotelu jakiś dziwny gość o czarnych obciętych od garnka włosach i tego samego koloru wielkich krzaczastych brwiach, a do tego jeszcze w zgniło zielonym dresie. Naruto na sam ten widok parsknął śmiechem - Gdzie ten gość się uchował...! - Pomyślał. Zaśmiał się niestety tak głośno, że wszyscy jednocześnie popatrzyli w jego kierunku.
- O Nrauto już wróciliście. - Powiedziała z wielkim uśmiechem pani domu. - To moi znajomi ze szkoly. Poznaj, to Kakashi. - Wskazała na białowłosego, a ten grzecznie pomachał w jego kierunku. - Kurenai. - Wskazywała dalej.
- Cześć młody. - Przywitała się z uśmiechem.
- I ostatni to Guy. - Gdy tylko wymieniła jego imię wstał z fotela jak poparzony i podbiegł do blondyna, na co on się przestraszył i stracił równowagę, więc szybko złapał się ściany.
- Jestem Guy i jestem mistrzem sztuk walki. - Powiedział z wyższością i podał mu rękę. Niebieskooki zmierzył go wzrokiem od góry do dołu podał dłoń, lekko uścisnął i ponownie popatrzył na twarz.
- Serio? - Zapytał z ironią. - Jakich sztuk walki? - Zrobił krótką przerwę. - I po co mi to pan mówi?
- Uczę taijutsu. Jest to mieszanina wielu sztuk walki, a po co to mówię? Mówię bo widzę w tobie wielki potencjał do walki. - Naruto nic na to nie odpowiedział, nie to że nie chciał tylko jakoś nie wiedział jak powiedzieć mu że go to nie interesuje i jednocześnie go nie obrazić. - Nie chwaląc się wyszkoliłem już parę wybitnych osób i umiem rozpoznać to coś w człowieku.- Gość wychwalał się na lewo i prawo jaki to jest wspaniały, a blondynowi zachciało się spać. Tak jasne wyszkolił... pewnie jest to jakiś gość, który wygląda jak młodsza wersja niego. Niespodziewanie z kieszeni swojego zielonego wdzianka wyciągnął prostokątny kawałek kartki. - Trzymaj. - Powiedział z zapałem i podał blondynowi wizytówkę. - Jak się zdecydujesz to tam masz adres mojej sali. - Dodał z wielkim błyszczącym uśmiechem.
- Dzięki... - Powiedział z oschle i z wyrzutem popatrzył na swoją opiekunkę, a ta patrząc na jego wyraz twarzy tylko zachichotała.
***
Ciemność tylko tyle mogła dostrzec. Chciała otworzyć powieki, ale były tak ciężkie, że nie dała rady. Usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, ale nie mogła zobaczyć kto wszedł, a przede wszystkim gdzie się znajduje. Poczuła, że ktoś odgarnia jej włosy z czoła i składa na nim lekki pocałunek.
- Nigdy więcej nas tak nie strasz. - Powiedziała jakaś kobieta, a jej głos był łudząco podobny do głosu jej matki. - Nie wiem co bym zrobiła... - Dodała smutno. Granatowowłosa chciała coś odpowiedzieć, ale tak samo jak nie mogła otworzyć oczu nie mogła mówić, więc nie miała pewności, że to co słyszy jest prawdą. Teraz dla niej istniała tylko pustka i ciemność.
Po paru godzinach, a przynajmniej tak jej się wydawał obciążenie zniknęło a ona mogła rozchylić swoje powieki, by pokazać światu swoje śliczne oczy. Wszystko było rozmazane, ale dzięki dobrej znajomości swojego domu śmiało mogła stwierdzić, że jest u siebie w pokoju... Ostatnie co pamiętam to to, że krzyczałam na tatę, ale dlaczego to nie mam bladego pojęcia. Pomyślała drapiąc się po bolącej głowie, kiedy nagle drzwi zaskrzypiały, a do pokoju weszła Hanabi.
- O. Nareszcie się obudziłaś. - Powiedziała z uśmiechem, podeszła bliżej i usiadła na łóżku siostry. - Jak się czujesz? - Zapytała, nieśmiało chwytając dłoń granatowowłosej.
- Dobrze, ale strasznie boli mnie głowa.
- Się nie dziwie. Nieźle rąbnęłaś w podłogę. - Zaśmiała się.
- Co się stało? Nic nie pamiętam.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że straciłaś przytomność jak gadałaś z tatą. Jego zapytaj. Pewnie za jakiś czas tu przyjdzie. Nie powiem mu, że się obudziłaś, więc odpocznij jeszcze w spokoju. - Uśmiechnęła się i uścisnęła lekko dłoń Hinaty, po czym wstała i wolnym krokiem wyszła z pokoju. Ja na prawdę niczego nie pamiętam. Wróciłam do domu, i od tamtego momentu po prostu czarna dziura w mózgu... Hanabi ma racje powinnam odpocząć. Białooka westchnęła ciężko,
ponownie ułożyła się w pozycji do spania i czekała, aż zmorzy ją sen.
Niestety plan ten okazał się marny, ponieważ "ten" sen wcale nie chciał jej zmorzyć. Leżała tylko bezwładnie pod swoją cienką żółtą kołdrą i próbowała przypomnieć sobie coś z tamtego wydarzenia, ale w chwili gdy coś już zaczęło jej świtać znikało zaraz i pojawiał się ogromny pulsujący ból w tylnej części głowy. Co to ma do cholery być. - Pomyślała zamykając oczy i łapiąc się za bolące miejsce. W tym samym momencie do jej pokoju wszedł nie kto inny jak głowa rodziny Hiashi Hyuuga.
- Hinata. Obudziłaś się już. - Dziewczyna popatrzyła na niego z bólem wyrysowanym na twarzy tak wyraźnie, że białooki nie mógł tego nie zauważyć i od razu podbiegł do jej łóżka. - Kochanie co ci jest? - Ukucnął przy niej.
- Strasznie boli mnie głowa. - Powiedziała dalej trzymając się za tył głowy i mrużąc oczy.
- O boże... - Hiashi zerwał się na równe nogi i wystrzelił z pokoju córki. Po ok. dwóch minutach wbiegł z powrotem z czymś w rękach i tak samo szybko znalazł się obok Hinaty. - Podaj mi rękę. - Powiedział, a białooka posłusznie wyciągnęła do niego swoją prawą rękę. Hiashi umieścił na jej nadgarstku urządzenie, które okazało się być ciśnieniomierzem. Granatowowłosa poczuła na nadgarstku mocny ucisk, który powoli zaczął się rozluźniać, aż w końcu całkowicie zniknął. Urządzenie wydało z siebie wtedy trzy piski, a mężczyzna zdjął je z nadgarstka córki i spojrzał na mały wyświetlacz, który pokazywał 163/100 mmHg - Nie dobrze. Znowu masz nadciśnienie. - Powiedział na jednym wdechu i z pudełeczka, które przyniósł razem ze "sprzętem" wyciągnął jedną tabletkę i podał ją dziewczynie. Wzięła ją do ręki i wskazała palcem ojcu, aby podał jej butelkę z wodą, która stała na jej stoliku nocnym. Mężczyzna podał jej wodę a ta połknęła tabletkę. - No dobra na razie spokój. Zostawiam Cię żebyś odpoczęła, ale zostawiam otwarte drzwi. Jeśli coś się będzie działo krzycz tak głośno, aż wyplujesz płuca. -Zażartował i poczochrał ją po włosach. Uśmiechnął się jeszcze na odchodne i zniknął za drzwiami zostawiając samą oszołomioną dziewczynę.
- Od kiedy to on się stał taki opiekuńczy? - Powiedziała do siebie. - W sumie to Hanabi coś ostatnio wspominała, że nawet pozwolił jej płakać. ... Na to wszystko mam tylko jedną odpowiedź. Mój ojciec na starość coraz bardziej dziwaczeje.
***
Ino wraz ze swoim przyjacielem czerwonowłosym Sasorim Akasuną siedziała na huśtawkach na jednym z miejscowych placów zabaw czekając, aż Deidara wraz z Sakurą nareszcie raczą się zjawić. Ino mimo pięknej pogody wcale nie była szczęśliwa, i Sasori doskonale to widział. Nie mogła tego pojąć, ale czuła, że w powietrzy wisi coś strasznego, można powiedzieć, że wręcz okrutnego. Co jak co, ale kobiecą intuicje to miała świetną, a do tego jeszcze ta cała sprawa z Sasuke, która tylko dodatkowo komplikowała sytuacje.
- Co jest? - Zapytał spokojnie chłopak z lekkim pokrzepiającym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna popatrzyła na niego i z wymuszonym uśmiechem odpowiedziała "Nic" Brązowooki tylko pokiwał z dezaprobatą głową i głęboko westchnął.
- O co ci chodzi ? - Powiedziała lekko poddenerwowana jego zachowaniem.
- O twoje głupie zachowanie.
- Niby jakie?! - Prychnęła.
- Przecież nie jestem ślepy Ino. Widzę i to bardzo dokładnie, że coś ci leży na żołądku. Nie chcesz nie mów, ale nie okłamuj mnie, że to nic. Przecież jestem twoim przyjacielem. - Blondynka tylko smutno popatrzyła na niego i już wiedziała, że go zdenerwowała.
- Przepraszam Sasori. Od kilku dni jestem nie w sosie. Boje się, że może stać się coś strasznego, ja to wręcz czuję. Teraz pozostaje tylko oczekiwać nieuniknionego. - Popatrzyła na swoje ręce, zaplotła palce i położyła dłonie na kolanach. - Jeszcze do tego mam problem z Sasuke... - Wymamrotała ledwo słyszalnie.
- Nie gadaj, że znowu coś zmajstrował. - Powiedział oschle, ponieważ nie przepadał za tym gościem. Już od kiedy tylko pojawił się w życiu Ino mieszał w jego sprawach. Zawsze to z tym czarnookim blondynka wolała przebywać niż z nim, dlatego właśnie był o niego okropnie zazdrosny.
- Hmmm... Sasori... wiem, że jesteś przyjacielem mojego brata... i moim oczywiście też, ale wolałabym z tobą o tym nie rozmawiać.
- A to niby dlaczego?
- Bo jesteś chłopakiem. - Sprostowała.
- A co to ma do rzeczy, bo nie rozumiem...
- Bardzo dużo ma do rzeczy. Wolałabym nie rozmawiać o rozterkach sercowych z kimś takim jak ty. - Nieukrywalnie dla czerwonowłosego był to cios poniżej pasa, po prostu go zatkało. "Z kimś takim jak ty" rozbrzmiewało w jego głowie. A kim on jest? Jakimś potworem? - Z kimś na kim mi bardzo, ale to bardzo zależy. - Dokończyła swoją wypowiedź i nie ukrywając rumieńców na policzkach obdarowała go swoim najwspanialszym - Jak dla niego - Uśmiechem. Akasuna momentalnie stał się na twarzy czerwony tak bardzo jak jego włosy i szybko zawstydzony odwrócił wzrok, na co niebieskooka się zaśmiała.
- Oooo... Jesteś taki uroczy kiedy się zawstydzasz. - Powiedziała prosto z mostu.
- Ja wcale się nie zawstydzam ! - Krzyknął nieśmiało na nią patrząc. - Ino ja... - Dziewczyna niestety nie dała mu dokończyć, ponieważ położyła mu palec na ustach szeroko się do niego uśmiechając. ... Sytuacja podobna do tej z Sasuke. przemknęło jej przez myśl.
- Wiem, wiem nie musisz kończyć. - Parę chwil później nareszcie po tak wyczerpującej tułaczce po mieście zjawiła się oczekiwana przez nich dwójka.
***
Blondyn ze swoją mamą o krwisto czerwonych włosach szedł w stronę swojego starego domu, by odprowadzić kobietę.
- Mamo... jak nie chcesz być sama to mogę zapytać Mikoto, czy mogę zostać u ciebie na noc. - Zagadał zakłopotany i popatrzył kobiecie prosto w jej ciemno niebieskie oczy, które teraz wyrażały zdziwienie.
- Nie trzeba. - Odpowiedziała z uśmiechem. - To nic takiego. Bywało gorzej. - Na wspomnienie tych gorszych momentów, aż przeszły ją ciarki po plecach i nagle poczuła się obserwowana. - Wiesz co Naruto ja już dojdę sama. Muszę jeszcze coś załatwić... - Powiedziała oglądając się za siebie. Mówiąc "załatwić" miała na myśli wyjaśnienie niedociągniętej sprawy z przed lat z pewnym mężczyzną, który prawdopodobnie śledził ją odkąd wyszła z Naruto z domu Mikoto i teraz też z ukrycia ich obserwował. Tyle, że Kushina była teraz tego całkowicie świadoma.
- Napewno??
- Tak, tak ... - Odpowiedziała wymijająco. - Do zobaczenia kochanie. - Uśmiechnęła się uroczo i na pożegnanie pocałowała syna w policzek. Odwróciła się i zaczęła iść przed siebie. Naruto stał tam nadal i odprowadzał kobietę wzrokiem. Kushina zaczęła przechodzić przez ulicę, gdy nagle znikąd pojawił się jakiś brązowy samochód zatrzymał się tuż obok niej i od razu jakiś mężczyzna, może kobieta o długich brązowych włosach wciągnął(ęła) ją do środka. Gdy blondyn to zobaczył od razu z krzykiem rzucił się biegiem w tamtym kierunku, ale było już za późno auto odjechało z piskiem opon w tylko sobie znanym kierunku, pozostawiając oszołomionego chłopaka na środku drogi.
-.-.-.-
Natomiast na drugiej stronie ulicy w "piwnym ogródku" należącym do jednej z restauracji siedział masywnej postury mężczyzna o fioletowych oczach, czarnych długich włosach i z szyderczym uśmiechem. Z bezpiecznej odległości obserwował całe zdarzenie raz po raz podstępnie się przy tym śmiejąc i popijając burbon wymieszany z wodą
- No Kushina... nareszcie się doigrałaś. Teraz mam cię w garści.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i koniec. Potrzymam was trochę w napięciu, a co :D Taka Będę ! hehe xD No nic postaram się jak najszybciej napisać następny rozdział. Pozdrawiam.
Strony
▼
sobota, 7 lutego 2015
poniedziałek, 2 lutego 2015
Rozdział 21
Hej wszystkim ^_^ wiem bardzo długo mnie nie było... Ale teraz wracam do Was z nowym rozdziałem :-D a nowy szablon dodam puźniej. Chciałam od razu przeprosić za dziwne sceny w tym rozdziale i dziwne teksty, ale to dlatego, że kiedy pisałam to nie miałam prawie w ogóle weny więc to dlatego =^.^=
---------------------------------------------------------------------------------------------
Granatowowłosa dziewczyna stała w sklepie i szukała produktów, które kazała kupić jej mama, ale nie mogła znaleźć wszystkiego. Podeszła do kasy i już miała zamiar stanąć w kolejce, kiedy nagle coś różowego mignęło jej przed oczami. Zaciekawiona poszła w tamtym kierunku. Weszła pomiędzy pułki i już wiedziała co to, albo raczej kto to...
- Sakura! - krzyknęła, a dziewczyna speszona i jakby przyłapana na gorącym uczynku odwróciła się w jej stronę.
- Hinata... - Przeciągnęła- Nie zauważyłam cie... - Zmieszała się trochę i odwróciła wzrok. - Co... Co tu robisz?? - Hinata zdziwiła się pytaniem koleżanki, ponieważ były w sklepie.
- hmm zastanówmy się... Kupuję, a ty?? Co robisz w sklepie? - Zapytała z ironią w głosie.
- Szukam tu kogoś... - Zaczerwieniła się lekko.
- Sakura... - Zaczęła niepewnie. - Ja chciałam cie przeprosić za to że ostatnio tak na ciebie naskoczyłam... - Wydusiła z wielkim trudem, ponieważ wcale nie było jej w smak ją przepraszać. Wzięła głęboki oddech i ponownie zaczęła. - To wszystko dlatego, że ostatnio dużo się działo, a do tego jeszcze to twoje zachowanie... To strasznie mnie rozdrażniło... - Różowowłosa podniosła wzrok, z bardzo zdziwioną miną.
- Ale o co ci chodzi?
- No jak to o co?! - Ton Hinaty z łagodnego przerodził się w ponowny napad gniewu skierowany w stronę tej różowowłosej dziewczyny. - 1...2...3... - Liczyła sobie w głowie, aby uporać się ze zdenerwowaniem, oraz by jej nie zabić i ponownie nie skłócić.
- No o co? - Upomniała się o odpowiedź. Hinata wzięła głęboki wdech i z wymuszonym łagodnym tonem zaczęła tłumaczyć tej - Jak to ona uważa. - "Tępej istocie".
- O to, że ostatnio na ciebie nakrzyczałam... - Wzięła kolejny głęboki oddech. - No jak poszliśmy wszyscy spotkać się z Naruto.
- A o to chodzi... - Nareszcie zaskoczyła.- Nie ma problemu. - Powiedziała obojętnie. -Nie widziałaś tu takiego blondyna? - Dziewczyna zaczęła się rozglądać po sklepie. - Brata Ino. Deidare... Zgubiłam go... To znaczy zwiał mi...- Nie dziwię się... - Pomyślała granatowowłosa.
- Nie. Nie widziałam...
- Dobra Hinata... to ja idę... Do jutra....
- Jak tam sobie chcesz - odpowiedziała obojętnie, odwróciła się i poszła do kasy. - Całe szczęście ugania się teraz za bratem Ino, bo jak by nadal świeciła oczami przed Naruto to bym ją zamordowała... tak dobrze to nie ma. Naru jest mój i koniec... A pomyśleć że jeszcze niedawno bym nawet nie dopuściła do siebie takiej myśli.
***
Sakura wyszła ze sklepu i od razu zobaczyła swoją zgubę.
- Deidara !! - Krzyknęła w stronę chłopaka, który siedział na barierce tuż obok. Podbiegła do niego i klepnęła go w ramię. - Dei... - Blondyn odwrócił się do różowowłosej i lekko się uśmiechnął.
- Co tak długo cie nie było? - Zapytał ze śmiechem, a blondynka zrzuciła go z barierki.
- Ty nie bądź taki zabawny! - Dziewczyna zrobiła obrażoną minę i skrzyżowała ręce na piersiach. - Zwiałeś mi.! Nie kłam...
- No dobra... Na żartach to ty się nie znasz... - Zaśmiał się głośno, a różowowłosa prychnęła niczym zła kotka.
- Nawet mnie nie denerwuj, bo ci przyłożę! Spotkałam Hinatke i strasznie mnie zdenerwowała... Pff... Co ona se myśli. Jednego dnia naskakuje na mnie, obraża przed wszystkimi, a teraz nie wiadomo dlaczego ni z tego ni z owego przeprasza mnie... - Dziewczyna chodziła z jednego miejsca na drugie, wymachiwała jak nienormalna rękami i co chwilę "warczała" ze zdenerwowania. - Co ona knuje? Po tej czarownicy można się spodziewać wszystkiego...!
- Zaraz, zaraz... Co za Hinata? - Zapytał zdziwiony.
- A. Nie ma o czym mówić. To nikt ciekawy... Straszna, zarozumiała paniusia z mojej klasy. - Przewróciła oczami. - Denerwuje mnie, bo zawsze dostaje to co ja chce! Nie należy jej się to, a jednak zawsze, zawsze... - Dziewczynie napłynęły łzy do oczu i zaczęła się trząść. - Całe życie... Starałam się jej dorównać... Zawsze najlepsza, najwspanialsza pieprzona paniusia!! - Zielonooka rozpłakała się na dobre. Spuściła głowę w dół i mocno zacisnęła pięści. Deidara przyciągnął ja do siebie i mocno przytulił.
- Saki... Nie płacz... Znowu wszystko wyolbrzymiasz... Daj spokój na sto procent nie jest taka zła ...
- Mówisz tak bo jej nie znasz...
- Dobra, dobra koniec tego płaczu. - Zaśmiał się przyjaźnie. - Doprowadź się do porządku, bo jak Ino i Sasori zobaczą cie w takim stanie to mnie zabiją. Hehehehe... - Blondyn zaśmiał się, a dziewczyna odkleiła się od niego i popatrzyła na niego zapłakanymi oczami.
- Dziękuję... Dobry z Ciebie przyjaciel Deidara...
***
Hinata wyszła ze sklepu z wielką papierową torbą zakupów w rękach. Od razu po wyjściu stanęła obok drzwi jak wryta i z niedowierzaniem patrzyła ślepo przed siebie. To co zobaczyła na drugiej stronie ulicy przyparło ją do muru. Zamrugała oczami kilka razy, by upewnić się czy się jej aby nie zdaje, ale jednak to nie był sen, a to co widziała było całkowitą prawdą. Po przeciwnej stronie ulicy, jak gdyby nigdy nic, szedł sobie jej rudy chłopak prowadzony za rękę przez jej najlepszą i także rudą przyjaciółkę Ayame.
- Nie wierzę... - Powiedziała pod nosem lekko drgającym głosem. - Ayame... jak możesz mi to robić?? Ty, która uważa się za moją przyjaciółkę? A ty Rito...? Podobno jesteś taki wierny i oddany... i co ja teraz widzę. - Mówiła cicho pod nosem śledząc wzrokiem spacerującą za rączki parę.
Granatowowłosa zaczęła się lekko trząść i nagle poczuła coś na kształt bólu, ale nie fizycznego, to coś bolało ją bardziej od każdego innego bólu. Poczuła się zdradzona przez swoich najlepszych przyjaciół. Nie chodziło jej wcale o to, że się spotykają, ale o to, że jej nie powiedzieli... - Jestem okropna... sama przecież jestem zainteresowana Naruto... Jak mogę wymagać, by oni byli wobec mnie szczerzy, skoro ja sama nie mówię im całej prawdy? Czuję się jak podła kłamczucha... - W pewnym momencie para zniknęła jej z oczu, a jej nogi do tej pory z kamienia, wmurowane w ziemie stały się z powrotem normalne. "Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" Przemknęło białookiej przez głowę. Jej mina znacznie posmutniała i ruszyła w stronę swojego domu.
Idąc myślała cały czas o tym jaka to ona jest podła i niesprawiedliwa i co chwile pojawiały się jakieś argumenty za i przeciw jej oskarżeniu wobec samej siebie. Głowa już ją od tego bolała więc przystanęła na chwilę i popatrzyła w niebo. Było bez żadnej chmurki. Bez żadnej skazy, która zawadzała by w przebiciu się na ziemie pięknych ciepłych letnich promieni słonecznych. U niej było wręcz przeciwnie jej "brudem" wewnętrznym były jej kłamstwa. Według niej było ich za dużo, od najmniejszych, aż po te ciężkie. Nie chciała taka być i mieć tylu tajemnic i tak perfidnie okłamywać ludzi których kocha. - Nie chcę tego wszystkiego... - Westchnęła ciężko i ponownie popatrzyła na niebo.
- Też chcę być tak czysta jak to niebo... - Od razu gdy to powiedziała w jej głowie pojawiło się zdanie które już gdzieś kiedyś słyszała ale nie miała pojęcia gdzie i od kogo. " Nawet najpiękniejsze niebo kiedyś zakryje gruba warstwa ciemnych chmur".
Zanim się zorientowała, a już stała pod domem. Weszła przez bramkę i z miną skazańca udała się w stronę frontowych drzwi. Sprawnym ruchem otworzyła je i weszła do środka. Jak zwykle wszędzie panował ład i porządek, tylko nie u niej. Szybkim krokiem udała się w stronę kuchni gdzie miała zamiar odstawić zakupy, kiedy nagle o jej uszy obiła się jakaś kłótnia dobiegająca z gabinetu jej ojca. " Jak śmiesz tak mówić o mojej córce!!" - Rozbrzmiał zdecydowanie męski głos należący do głowy rodziny Hyuuga. Wyraźnie był bardzo zdenerwowany, ponieważ rzadko krzyczał. Dziewczyna po cichu podeszła bliżej i przyłożyła ucho do drewnianych drzwi i oczami wyobraźni próbowała przenieść się do środka gabinetu.
- Słuchaj Hiashi krzykiem niczego nie wskórasz... - Odpowiedziała spokojnie jakaś kobieta. - Twoja najstarsza córka to zakała, która nigdy nie da rady przejąć firmy. - Dodała z wyższością. - hmmm... nawet jeśli w jakimś stopniu jest do czegoś przydatna, to i tak prawdopodobieństwo tego, że przeżyje operację i nie wystąpią jakieś śmiertelne powikłania i komplikacje jest tylko dwudziestoprocentowe. - Nagle ktoś uderzył w biurko.
- Jak śmiesz tak mówić! Hinata wcale nie jest zakałą! Jest silną dziewczyną i wierzę w to, że uda jej się przeżyć, a jak to mówią wiara czyni cuda, dlatego nie życzę sobie byś obrażała moją córkę. Twoje zdanie w tej kwestii i tak się nie liczy więc najlepiej się nie odzywaj. - Zakończył swoją wypowiedź i po chwili było można usłyszeć dźwięk przesuwanego krzesła.
Białooka jak poparzona odskoczyła od drzwi i schowała się za ścianą kuchni, a ponieważ do kuchni nie było drzwi z bezpiecznej odległości mogła przyjrzeć się osobie, która uważa, że ma nikłe szanse na przeżycie. Drzwi pomieszczenia otworzyły się i wyszły z niego dwie osoby. Jej ojciec i jej... ciotka. Kobieta miała czarne długie włosy i tak samo czarne oczy, była bardzo wysoka, a do tego nosiła buty na obcasie, wyglądała na spokojną i opanowaną, ale w jej wnętrzu czaił się demon. Gdy tylko pojawiała się w tym domu pluła jadem na każdym kroku. Jej zachowanie było bardzo podobne do zachowania jej matki, ale Akumu, - bo tak właśnie miała na imię ciotka - Była zepsuta do granic możliwości. Była młodszą siostrą Hakai, ich różnica wieku wynosiła prawie osiem lat, a jednak były do siebie bardzo podobne. Tyle, że Hakai potrafiła być ciepłą i przyjazną osobą, a Akumu była jak suchy, zamarznięty liść.
- Miałam nadzieję, że zastanę Hakai w domu...
- Powiedziałaby Ci to samo co ja, więc nie masz z nią o czym rozmawiać.
- Od kiedy to decydujesz o tym czy mam o czym rozmawiać z moją siostrą?
- Od kiedy jest to mój dom i ona w nim mieszka. - Uciął bezsensowną rozmowę a Akumu uśmiechnęła sie z wyższością. - Mam nadzieję, że nie masz zamiaru tu zostać. - Powiedział sztywno.
- Na całe szczęście nie. Wracam do domu. - Zaczęła się oddalać, kiedy nagle odwróciła się i popatrzyła prosto na ścianę, za którą schowana była Hinata. - I jeszcze jedno. Małe podsłuchujące, bezużyteczne karaluchy długo nie żyją. - Kobieta wzięła swoją torbę, która leżała na półce w przedpokoju i wyszła z domu rodziny Hyuuga.
- Hinata wyjdź przecież to twój dom. Nie musisz się chować. - Powiedział spokojnie Hiashi, a dziewczyna niepewnie wyszła zza ściany i wolnym krokiem podeszła do ojca. Mężczyzna niespodziewanie położył jej dłoń na głowie i lekko przeczesał włosy.
- Tato... - Odezwała się niepewnie i z lekko nutą smutku w głosie. - Czy to...to co mówiła ciotka to prawda...? - Zapytała smutno i popatrzyła w białe oczy swojego ojca.
- A co masz na myśli?
- Powiedziała, że mam niewiele szans na przeżycie operacji... czy to prawda? - Zapytała ponownie, ale tym razem Hiashi milczał. - Powiedz mi!! - Krzyknęła, a jej twarz wyrażała teraz wielkie cierpienie. Mężczyzna nadal milczał, a Hinata była coraz bardziej przerażona. - Nie... nie ... to nie może być prawda!!!!! - Krzyknęła cała zalana łzami.
- Kochanie... - Powiedział spokojnie. - Jest 50% szans na niepowodzenie... ale ja wierzę, że uda ci się z tego wwinąć... nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Ty i Hanabi jesteście moim całym światem i nigdy nie pozwolę, by stała się wam krzywda. - Powiedział spokojnie, uśmiechnął się i położył białookiej dłoń na policzku. - Proszę cie nie płacz już. Przecież nic się nie dzieje.
- Tato... kręci mi się w głowie... - powiedziała jakby zdezorientowana. Świat zawirował jej przed oczami usłyszała huk i widziała już tylko ciemność.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak oto kończę ten długo wyczekiwany rozdział xD Wiem przesadziłam w pewnych sprawach i wgl, ale mam nadzieję, że się podobał. Następny postaram się napisać szybciej. Teraz mam ferie więc mam trochę więcej czasu, ale tylko trochę, więc na dużo bym nie liczyła. :D
---------------------------------------------------------------------------------------------
Granatowowłosa dziewczyna stała w sklepie i szukała produktów, które kazała kupić jej mama, ale nie mogła znaleźć wszystkiego. Podeszła do kasy i już miała zamiar stanąć w kolejce, kiedy nagle coś różowego mignęło jej przed oczami. Zaciekawiona poszła w tamtym kierunku. Weszła pomiędzy pułki i już wiedziała co to, albo raczej kto to...
- Sakura! - krzyknęła, a dziewczyna speszona i jakby przyłapana na gorącym uczynku odwróciła się w jej stronę.
- Hinata... - Przeciągnęła- Nie zauważyłam cie... - Zmieszała się trochę i odwróciła wzrok. - Co... Co tu robisz?? - Hinata zdziwiła się pytaniem koleżanki, ponieważ były w sklepie.
- hmm zastanówmy się... Kupuję, a ty?? Co robisz w sklepie? - Zapytała z ironią w głosie.
- Szukam tu kogoś... - Zaczerwieniła się lekko.
- Sakura... - Zaczęła niepewnie. - Ja chciałam cie przeprosić za to że ostatnio tak na ciebie naskoczyłam... - Wydusiła z wielkim trudem, ponieważ wcale nie było jej w smak ją przepraszać. Wzięła głęboki oddech i ponownie zaczęła. - To wszystko dlatego, że ostatnio dużo się działo, a do tego jeszcze to twoje zachowanie... To strasznie mnie rozdrażniło... - Różowowłosa podniosła wzrok, z bardzo zdziwioną miną.
- Ale o co ci chodzi?
- No jak to o co?! - Ton Hinaty z łagodnego przerodził się w ponowny napad gniewu skierowany w stronę tej różowowłosej dziewczyny. - 1...2...3... - Liczyła sobie w głowie, aby uporać się ze zdenerwowaniem, oraz by jej nie zabić i ponownie nie skłócić.
- No o co? - Upomniała się o odpowiedź. Hinata wzięła głęboki wdech i z wymuszonym łagodnym tonem zaczęła tłumaczyć tej - Jak to ona uważa. - "Tępej istocie".
- O to, że ostatnio na ciebie nakrzyczałam... - Wzięła kolejny głęboki oddech. - No jak poszliśmy wszyscy spotkać się z Naruto.
- A o to chodzi... - Nareszcie zaskoczyła.- Nie ma problemu. - Powiedziała obojętnie. -Nie widziałaś tu takiego blondyna? - Dziewczyna zaczęła się rozglądać po sklepie. - Brata Ino. Deidare... Zgubiłam go... To znaczy zwiał mi...- Nie dziwię się... - Pomyślała granatowowłosa.
- Nie. Nie widziałam...
- Dobra Hinata... to ja idę... Do jutra....
- Jak tam sobie chcesz - odpowiedziała obojętnie, odwróciła się i poszła do kasy. - Całe szczęście ugania się teraz za bratem Ino, bo jak by nadal świeciła oczami przed Naruto to bym ją zamordowała... tak dobrze to nie ma. Naru jest mój i koniec... A pomyśleć że jeszcze niedawno bym nawet nie dopuściła do siebie takiej myśli.
***
Sakura wyszła ze sklepu i od razu zobaczyła swoją zgubę.
- Deidara !! - Krzyknęła w stronę chłopaka, który siedział na barierce tuż obok. Podbiegła do niego i klepnęła go w ramię. - Dei... - Blondyn odwrócił się do różowowłosej i lekko się uśmiechnął.
- Co tak długo cie nie było? - Zapytał ze śmiechem, a blondynka zrzuciła go z barierki.
- Ty nie bądź taki zabawny! - Dziewczyna zrobiła obrażoną minę i skrzyżowała ręce na piersiach. - Zwiałeś mi.! Nie kłam...
- No dobra... Na żartach to ty się nie znasz... - Zaśmiał się głośno, a różowowłosa prychnęła niczym zła kotka.
- Nawet mnie nie denerwuj, bo ci przyłożę! Spotkałam Hinatke i strasznie mnie zdenerwowała... Pff... Co ona se myśli. Jednego dnia naskakuje na mnie, obraża przed wszystkimi, a teraz nie wiadomo dlaczego ni z tego ni z owego przeprasza mnie... - Dziewczyna chodziła z jednego miejsca na drugie, wymachiwała jak nienormalna rękami i co chwilę "warczała" ze zdenerwowania. - Co ona knuje? Po tej czarownicy można się spodziewać wszystkiego...!
- Zaraz, zaraz... Co za Hinata? - Zapytał zdziwiony.
- A. Nie ma o czym mówić. To nikt ciekawy... Straszna, zarozumiała paniusia z mojej klasy. - Przewróciła oczami. - Denerwuje mnie, bo zawsze dostaje to co ja chce! Nie należy jej się to, a jednak zawsze, zawsze... - Dziewczynie napłynęły łzy do oczu i zaczęła się trząść. - Całe życie... Starałam się jej dorównać... Zawsze najlepsza, najwspanialsza pieprzona paniusia!! - Zielonooka rozpłakała się na dobre. Spuściła głowę w dół i mocno zacisnęła pięści. Deidara przyciągnął ja do siebie i mocno przytulił.
- Saki... Nie płacz... Znowu wszystko wyolbrzymiasz... Daj spokój na sto procent nie jest taka zła ...
- Mówisz tak bo jej nie znasz...
- Dobra, dobra koniec tego płaczu. - Zaśmiał się przyjaźnie. - Doprowadź się do porządku, bo jak Ino i Sasori zobaczą cie w takim stanie to mnie zabiją. Hehehehe... - Blondyn zaśmiał się, a dziewczyna odkleiła się od niego i popatrzyła na niego zapłakanymi oczami.
- Dziękuję... Dobry z Ciebie przyjaciel Deidara...
***
Hinata wyszła ze sklepu z wielką papierową torbą zakupów w rękach. Od razu po wyjściu stanęła obok drzwi jak wryta i z niedowierzaniem patrzyła ślepo przed siebie. To co zobaczyła na drugiej stronie ulicy przyparło ją do muru. Zamrugała oczami kilka razy, by upewnić się czy się jej aby nie zdaje, ale jednak to nie był sen, a to co widziała było całkowitą prawdą. Po przeciwnej stronie ulicy, jak gdyby nigdy nic, szedł sobie jej rudy chłopak prowadzony za rękę przez jej najlepszą i także rudą przyjaciółkę Ayame.
- Nie wierzę... - Powiedziała pod nosem lekko drgającym głosem. - Ayame... jak możesz mi to robić?? Ty, która uważa się za moją przyjaciółkę? A ty Rito...? Podobno jesteś taki wierny i oddany... i co ja teraz widzę. - Mówiła cicho pod nosem śledząc wzrokiem spacerującą za rączki parę.
Granatowowłosa zaczęła się lekko trząść i nagle poczuła coś na kształt bólu, ale nie fizycznego, to coś bolało ją bardziej od każdego innego bólu. Poczuła się zdradzona przez swoich najlepszych przyjaciół. Nie chodziło jej wcale o to, że się spotykają, ale o to, że jej nie powiedzieli... - Jestem okropna... sama przecież jestem zainteresowana Naruto... Jak mogę wymagać, by oni byli wobec mnie szczerzy, skoro ja sama nie mówię im całej prawdy? Czuję się jak podła kłamczucha... - W pewnym momencie para zniknęła jej z oczu, a jej nogi do tej pory z kamienia, wmurowane w ziemie stały się z powrotem normalne. "Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" Przemknęło białookiej przez głowę. Jej mina znacznie posmutniała i ruszyła w stronę swojego domu.
Idąc myślała cały czas o tym jaka to ona jest podła i niesprawiedliwa i co chwile pojawiały się jakieś argumenty za i przeciw jej oskarżeniu wobec samej siebie. Głowa już ją od tego bolała więc przystanęła na chwilę i popatrzyła w niebo. Było bez żadnej chmurki. Bez żadnej skazy, która zawadzała by w przebiciu się na ziemie pięknych ciepłych letnich promieni słonecznych. U niej było wręcz przeciwnie jej "brudem" wewnętrznym były jej kłamstwa. Według niej było ich za dużo, od najmniejszych, aż po te ciężkie. Nie chciała taka być i mieć tylu tajemnic i tak perfidnie okłamywać ludzi których kocha. - Nie chcę tego wszystkiego... - Westchnęła ciężko i ponownie popatrzyła na niebo.
- Też chcę być tak czysta jak to niebo... - Od razu gdy to powiedziała w jej głowie pojawiło się zdanie które już gdzieś kiedyś słyszała ale nie miała pojęcia gdzie i od kogo. " Nawet najpiękniejsze niebo kiedyś zakryje gruba warstwa ciemnych chmur".
Zanim się zorientowała, a już stała pod domem. Weszła przez bramkę i z miną skazańca udała się w stronę frontowych drzwi. Sprawnym ruchem otworzyła je i weszła do środka. Jak zwykle wszędzie panował ład i porządek, tylko nie u niej. Szybkim krokiem udała się w stronę kuchni gdzie miała zamiar odstawić zakupy, kiedy nagle o jej uszy obiła się jakaś kłótnia dobiegająca z gabinetu jej ojca. " Jak śmiesz tak mówić o mojej córce!!" - Rozbrzmiał zdecydowanie męski głos należący do głowy rodziny Hyuuga. Wyraźnie był bardzo zdenerwowany, ponieważ rzadko krzyczał. Dziewczyna po cichu podeszła bliżej i przyłożyła ucho do drewnianych drzwi i oczami wyobraźni próbowała przenieść się do środka gabinetu.
- Słuchaj Hiashi krzykiem niczego nie wskórasz... - Odpowiedziała spokojnie jakaś kobieta. - Twoja najstarsza córka to zakała, która nigdy nie da rady przejąć firmy. - Dodała z wyższością. - hmmm... nawet jeśli w jakimś stopniu jest do czegoś przydatna, to i tak prawdopodobieństwo tego, że przeżyje operację i nie wystąpią jakieś śmiertelne powikłania i komplikacje jest tylko dwudziestoprocentowe. - Nagle ktoś uderzył w biurko.
- Jak śmiesz tak mówić! Hinata wcale nie jest zakałą! Jest silną dziewczyną i wierzę w to, że uda jej się przeżyć, a jak to mówią wiara czyni cuda, dlatego nie życzę sobie byś obrażała moją córkę. Twoje zdanie w tej kwestii i tak się nie liczy więc najlepiej się nie odzywaj. - Zakończył swoją wypowiedź i po chwili było można usłyszeć dźwięk przesuwanego krzesła.
Białooka jak poparzona odskoczyła od drzwi i schowała się za ścianą kuchni, a ponieważ do kuchni nie było drzwi z bezpiecznej odległości mogła przyjrzeć się osobie, która uważa, że ma nikłe szanse na przeżycie. Drzwi pomieszczenia otworzyły się i wyszły z niego dwie osoby. Jej ojciec i jej... ciotka. Kobieta miała czarne długie włosy i tak samo czarne oczy, była bardzo wysoka, a do tego nosiła buty na obcasie, wyglądała na spokojną i opanowaną, ale w jej wnętrzu czaił się demon. Gdy tylko pojawiała się w tym domu pluła jadem na każdym kroku. Jej zachowanie było bardzo podobne do zachowania jej matki, ale Akumu, - bo tak właśnie miała na imię ciotka - Była zepsuta do granic możliwości. Była młodszą siostrą Hakai, ich różnica wieku wynosiła prawie osiem lat, a jednak były do siebie bardzo podobne. Tyle, że Hakai potrafiła być ciepłą i przyjazną osobą, a Akumu była jak suchy, zamarznięty liść.
- Miałam nadzieję, że zastanę Hakai w domu...
- Powiedziałaby Ci to samo co ja, więc nie masz z nią o czym rozmawiać.
- Od kiedy to decydujesz o tym czy mam o czym rozmawiać z moją siostrą?
- Od kiedy jest to mój dom i ona w nim mieszka. - Uciął bezsensowną rozmowę a Akumu uśmiechnęła sie z wyższością. - Mam nadzieję, że nie masz zamiaru tu zostać. - Powiedział sztywno.
- Na całe szczęście nie. Wracam do domu. - Zaczęła się oddalać, kiedy nagle odwróciła się i popatrzyła prosto na ścianę, za którą schowana była Hinata. - I jeszcze jedno. Małe podsłuchujące, bezużyteczne karaluchy długo nie żyją. - Kobieta wzięła swoją torbę, która leżała na półce w przedpokoju i wyszła z domu rodziny Hyuuga.
- Hinata wyjdź przecież to twój dom. Nie musisz się chować. - Powiedział spokojnie Hiashi, a dziewczyna niepewnie wyszła zza ściany i wolnym krokiem podeszła do ojca. Mężczyzna niespodziewanie położył jej dłoń na głowie i lekko przeczesał włosy.
- Tato... - Odezwała się niepewnie i z lekko nutą smutku w głosie. - Czy to...to co mówiła ciotka to prawda...? - Zapytała smutno i popatrzyła w białe oczy swojego ojca.
- A co masz na myśli?
- Powiedziała, że mam niewiele szans na przeżycie operacji... czy to prawda? - Zapytała ponownie, ale tym razem Hiashi milczał. - Powiedz mi!! - Krzyknęła, a jej twarz wyrażała teraz wielkie cierpienie. Mężczyzna nadal milczał, a Hinata była coraz bardziej przerażona. - Nie... nie ... to nie może być prawda!!!!! - Krzyknęła cała zalana łzami.
- Kochanie... - Powiedział spokojnie. - Jest 50% szans na niepowodzenie... ale ja wierzę, że uda ci się z tego wwinąć... nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Ty i Hanabi jesteście moim całym światem i nigdy nie pozwolę, by stała się wam krzywda. - Powiedział spokojnie, uśmiechnął się i położył białookiej dłoń na policzku. - Proszę cie nie płacz już. Przecież nic się nie dzieje.
- Tato... kręci mi się w głowie... - powiedziała jakby zdezorientowana. Świat zawirował jej przed oczami usłyszała huk i widziała już tylko ciemność.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak oto kończę ten długo wyczekiwany rozdział xD Wiem przesadziłam w pewnych sprawach i wgl, ale mam nadzieję, że się podobał. Następny postaram się napisać szybciej. Teraz mam ferie więc mam trochę więcej czasu, ale tylko trochę, więc na dużo bym nie liczyła. :D
~..~..~